- Szczegóły
- Kategoria: Podstrony
W lipcu 1655 r. na ziemie Rzeczypospolitej wkroczyły wojska króla szwedzkiego Karola X Gustawa. Pospolite ruszenie skapitulowało prawie bez walki. „Niech żyje Karol Gustaw król!” – wołali zdrajcy. Król Jan Kazimierz schronił się w Głogówku na Śląsku. Zaczął się jeden z najtragiczniejszych okresów w dziejach Polski, zwany „potopem szwedzkim”. Szwedzi palili miasta, rabowali kościoły. W listopadzie i grudniu 1655 r. bezskutecznie oblegali klasztor na Jasnej Górze. 29 grudnia 1655 r. w Tyszowcach koło Zamościa – z inicjatywy kasztelana kijowskiego Stefana Czarnieckiego, wiernie stojącego przy Janie Kazimierzu – zawiązała się konfederacja wymierzona przeciwko Szwedom.
Opór przeciwko najeźdźcy wzmógł się dopiero po wielu dokonanych konfiskatach, grabieżach, egzekucjach, a także po „cudownej” obronie klasztoru na Jasnej Górze w listopadzie-grudniu 1655 r. Jan Kazimierz wrócił do kraju.
Kilka miesięcy po oblężeniu Częstochowy, król Jan Kazimierz dokonał aktu, który odegrał ogromną rolę w kształtowaniu postaw patriotycznych Polaków, a przede wszystkim miał pozytywnie determinować wiarę w zwycięstwo. 1 kwietnia 1656 r., w katedrze lwowskiej, przed obrazem Matki Bożej Łaskawej monarcha złożył ślubowanie. Obrał Maryję swoją patronką i Królową Korony Polskiej, oddając Jej w opiekę także swoich poddanych. Zaprzysiągł ulżyć doli chłopów, których udział w zwycięstwie nad Szwedami był znaczny.
Sytuacja Szwedów wiosną 1656 r. stała się dosyć niekorzystna. Większa część Małopolski została wyzwolona spod okupacji szwedzkiej, m. in. dzięki działaniom chłopów i szlachty, a także taktyce „wojny szarpanej” Stefana Czarnieckiego. Karol Gustaw ze swoim wojskiem cofał się do Warszawy. Chciał przejść Wisłę pod Sandomierzem. Przeszkodzili mu Polacy, którzy 30 marca opanowali miasto, zdobyli zamek i uwięzili Szwedów w widłach Wisły i Sanu. Za rzeką stały wojska Czarnieckiego wspomagane przez dragonów i marszałka Jerzego Lubomirskiego, za Sanem – armia litewska, na tyłach zaś 25 chorągwi piechoty Jacka Szemberga i Jerzego Bałłabana, a także partyzanci. Polacy mieli czterokrotną przewagę liczebną. Szwedzi byli lepiej ufortyfikowani, posiadali przewagę w artylerii i piechocie. Osaczony Karol Gustaw słał do Warszawy listy o pomoc. Tymczasem królewski brat – książę Adolf Jan zdecydował o wysłaniu korpusu margrabiego Fryderyka von Baden-Durlach na pomoc Gustawowi. 27 marca wyruszyło z Warszawy w kierunku Sandomierza około 2500 wojska. Dotarli do Janowca dopiero 3 kwietnia, gdyż po drodze napotykali na grupy powstańców. Wieść o wymarszu Szwedów z Warszawy szybko doszła do polskich oddziałów. 4 kwietnia margrabia Fryderyk dostał od Karola Gustawa rozkaz natychmiastowego powrotu do Warszawy. Czarniecki i Lubomirski postanowili większość swoich sił skierować przeciwko margrabiemu, a po rozbiciu jego wojsk wrócić nad Wisłę i walczyć z Karolem Gustawem. Rankiem 4 kwietnia chorągwie polskie wyruszyły spod Sandomierza przeciwko Fryderykowi Badeńskiemu. Ten zaś ruszył spod Janowca przez Kozienice i Warkę w stronę Warszawy.
Stefan Czarniecki już 6 kwietnia był w Zwoleniu. Tu dowiedział się o odwrocie Fryderyka. Przyspieszył natychmiast tempo marszu, by zaskoczyć tylne straże nieprzyjaciela. Dopadł Szwedów pod Kozienicami. Rozgromił ariergardę złożoną z 240 rajtarów i dragonów pod dowództwem Tornskjölda. Margrabia dowiedziawszy się o wszystkim przyspieszył kroku i nocą z 6 na 7 kwietnia dotarł do Warki. Tu połączył siły z oddziałem Rittera, który ciągnął od Radomia z kilkuset wozami wyładowanymi łupami. Przez całą noc Szwedzi przeciągali swe tabory mostem na Pilicy. Nie doceniali szybkości polskiej jazdy, liczyli, że zdążą jeszcze ujść cało. W tym czasie Stefan Czarniecki czekał w Kozienicach na przybycie chorągwi Jerzego Lubomirskiego, a następnie zdecydował się na nocny pościg.
Rankiem 7 kwietnia margrabia Fryderyk kazał zerwać most na Pilicy i ruszył do Warszawy. O świcie jednak wojska Czarnieckiego dotarły na przedpola rzeki. Wiosenna Pilica wyglądała groźnie. Podobno to mieszkańcy okolicznych wiosek pomogli żołnierzom znaleźć dogodny bród do przeprawy przez rzekę. Na wschód od Winiar Pilica posiadała płytkie miejsca. Czarniecki i Lubomirski szybko podjęli decyzję o przeprawie na drugi brzeg. Na czele wojska pojawił się sam kasztelan Czarniecki i, jak pisał potem do królowej, „aby dać wojsku przykład, sam rzuciłem się w rzekę.”
Polscy dowódcy mieli znaczną przewagę wojsk, a także ich plan działania był bardziej przemyślany. Najpierw sforsowali rzekę, a następnie zlikwidowali straże szwedzkie w okolicy Winiar i przy moście. Czarniecki, wódz z dużym doświadczeniem, potrafił przewidywać. To on, jak pisze Leszek Podhorodecki, zdecydował o planie walki. Postanowił stoczyć otwartą bitwę. Szwedzi przemknęli już na odległość ok. 6 km od miasta, niedaleko wsi Piaseczno. Fryderyk Badeński nie miał wyjścia, musiał podjąć walkę. Cześć wojsk ustawił pod lasem. Lubomirski wystawił do bitwy 3 chorągwie husarii i lekką jazdę. Pofałdowana równina, leżąca na północ od Warki, nadawała się do działań kawalerii. W okolicznych lasach czekali już chłopi. Decydujące starcie rozegrało się na płaskim polu, ograniczonym od wschodu i północy lasem, od zachodu strumykiem, od południa wsią Piaseczno. Jako pierwszy na nieprzyjaciela uderzył Lubomirski. Silny ogień Szwedów powstrzymał pierwsze natarcie. Potem na czele stanął kasztelan Czarniecki i ostro ruszył do walki. W centrum natarcia wodzowie zgrupowali całą husarię, a na skrzydłach lekką jazdę i dragonów. Bitwa trwała około dwóch godzin. Polskie natarcie złamało wroga. Na koniec wkroczyli chłopi, podpalając trawy i krzewy. Gryzący dym zmusił ostatnich dragonów do wyjścia z lasu na otwarte pole. Poszły w ruch cepy, kosy i widły. Oddział dragonów szwedzkich został rozgromiony. Do późnego wieczora chorągwie polskie goniły rozproszonych żołnierzy margrabiego aż pod Ujazdów. Fryderyk schował się w Czersku, w ruinach zamku. Nocą z 7 na 8 kwietnia zwycięskie oddziały zaczęły wracać do Warki z wieloma jeńcami, z obfitymi łupami.
Bitwa po Warką 1656 r. miała poważne znaczenie operacyjne. Jak pisał Leszek Podhorodecki – „stanowiła uwieńczenie zwycięskiej kampanii zimowo-wiosennej Stefana Czarnieckiego, umożliwiała stronie polskiej przeniesienie działań do centralnej i północnej Polski. Ujawniła wielkie znaczenie współdziałania wojska z ludem. Była sukcesem husarii. Miała ogromne znaczenie moralne. Po raz pierwszy pokonano najeźdźcę w otwartym polu.” Zwycięstwo przywróciło więc narodowi wiarę w wartość polskiego żołnierza. Bitwa pod Warką była także wielkim zwycięstwem Stefana Czarnieckiego. Postać tego wielkiego wodza XVII w. pozostała w pamięci społeczeństwa Warki i regionu na zawsze. Warka poprzez te wydarzenia znalazła się na szlaku zwycięskich bitew w historii Rzeczpospolitej Polskiej.
O Stefanie Czarnieckim napisano wiele tekstów, wydano co najmniej kilkanaście opracowań książkowych. Jego postać inspirowała malarzy, rytowników i rzeźbiarzy. Pisano o nim strofy poezji i pieśni. Jego czyny wspomina tekst hymnu narodowego. Czarniecki był jednym z najbardziej zasłużonych żołnierzy XVII w. Rzeczypospolitej i zarazem jednym z najgorliwszych polskich patriotów na przestrzeni wieków. Z Warką związał się poprzez brawurową przeprawę wojsk polskich przez Pilicę i pokonanie Szwedów w 1656 r.
Warka pamięta o Stefanie Czarnieckim. W 1956 r. uroczyście świętowano tu 300. rocznicę bitwy, a rynek miejski otrzymał imię Stefana Czarnieckiego. W 1983 r. imię słynnego hetmana otrzymała Szkoła Podstawowa w Rozniszewie, a w 1996 r. Publiczna Szkoła Podstawowa w Ostrołęce. 24 sierpnia 2001 r. w Warce poświęcono i otwarto zmodernizowany most na Pilicy, nadając mu imię Hetmana Stefana Czarnieckiego. Muzeum im. Kazimierza Pułaskiego przybliżało postać Czarnieckiego i historię Bitwy pod Warką już kilkakrotnie. Szczególnym wydarzeniem była 350. rocznica bitwy w 2006 r., którą przygotowano przy współpracy ze Stowarzyszeniem W.A.R.K.A. i władzami miasta. Zorganizowano wówczas obszerną ekspozycję poświęconą Czarnieckiemu i sesję popularno-naukową z udziałem historyków zajmujących się zarówno tematyką Bitwy pod Warką jak i samą postacią Czarnieckiego. Pokłosiem tej sesji jest książka: Bitwa pod Warką 1656 r. Historia, literatura, tradycja. Po wystawie pozostał wydany katalog. 8 kwietnia 2006 r. w Muzeum im. K. Pułaskiego odbyło się spotkanie z Jerzym Hoffmanem i Danielem Olbrychskim na temat realizacji filmu Potop. Już wtedy nieśmiało rozmawiano w kuluarach o pomniku konnym Stefana Czarnieckiego. Po pięciu latach, w 2011 r., ponownie Muzeum, Stowarzyszenie W.A.R.K.A. i Dworek na Długiej - przypomnieli mieszkańcom Warki postać Stefana Czarnieckiego i historię bitwy. Wówczas z tematem budowy pomnika Stefana Czarnieckiego przyszła do władz miasta grupa społeczników. Zorganizowano spotkanie i tak z inicjatywy społeczników, 7 kwietnia 2011 r. został zawiązany Społeczny Komitet Budowy Pomnika Stefana Czarnieckiego, którego celem stała się budowa pomnika zasłużonego żołnierza na wareckim rynku. W 2013 r., w 357. rocznicę zwycięskiej Bitwy pod Warką stanął na wareckim rynku, jedyny jak do tej pory, pomnik konny Czarnieckiego, autorstwa Tomasza Górnickiego.
Stefan Czarniecki był wybitnym dowódcą wojskowy, poprzez swoją postawę stanowi przykład jakich niewiele w historii Polski. Wszystko, co zdobył, zawdzięczał nie karierowiczostwu czy protekcji, lecz ciężkiej pracy i osobistej odwadze. Nie pochodził z jakiejś nadzwyczaj bogatej rodziny szlacheckiej. Urodził się między 16 lutego 1598 r. a 16 lutego 1599 r. w niewielkiej wiosce Czarnca (w dzisiejszym województwie świętokrzyskim, w powiecie włoszczowskim, w gminie Włoszczowa), w wielodzietnej rodzinie szlacheckiej herbu Łodzia, jako szósty syn Krzysztofa (starosty chęcińskiego, później żywieckiego) i Krystyny Rzeszowskiej. Warto wspomnieć również jego śmierć, kiedy ranny w bitwie pod Stawiszczami, zdążył jeszcze odebrać buławę polną koronną. Zmarł w drodze do Lwowa 16 lutego 1665 r. w Sokołówce. Śmierć zasłużonego Hetmana w skromnej chacie, z ulubionym rumakiem u boku została owiana legendą. Przez pokolenia była przekazywana z ust do ust. Uroczysty pogrzeb zgotowano Czarnieckiemu 8 marca 1665 r. w Warszawie. Potem ciało Hetmana spoczęło na zawsze w rodzinnej Czarncy.
Stefan Czarniecki był mistrzem wojny podjazdowej, człowiekiem twardym i odporny na ból, wytrzymałym na trudy, głód i brak snu. Ranny na polu bitwy, zalany krwią, potrafił wydawać rozkazy. Niekiedy okrutny, surowo karał wszelkie nieposłuszeństwa żołnierzy. Do wszystkich urzędów i tytułów doszedł ciężką pracą. Mówił o sobie: Jam nie z soli ani z roli, ale z tego co mnie boli wyrosłem.
Henryk Sienkiewicz, w liście nadesłanym na uroczystość odsłonięcia epitafium Stefana Czarnieckiego w Czarncy 5 maja 1907 r. napisał m.in.:
Zostawił on dla nas niezapomnianą naukę, że na ratunek Ojczyzny nigdy nie jest za późno i że z upadku zawsze podnieść ją można. Insze czasy i nie orężem, ale pracą, nauką i oświatą ludu należy dobijać się dobrobytu (…) By jednak zwyciężyć, by wiek niedoli w wiek błogiej pomyślności i swobody przemienić, trzeba tak wierzyć, w Boską i dziejową sprawiedliwość, taką mieć nadzieję w lepszej przyszłości i tak kochać Ojczyznę, jak wierzył, ufał i kochał Stefan Czarniecki.
Warto o tym pamiętać stając przed pomnikiem Stefana Czarnieckiego na wareckim rynku.
Iwona Stefaniak
„Zwycięstwo wareckie na pewno było istotne dla odbudowującej swoje morale armii koronnej i miało znaczenie psychologiczne dla jej żołnierzy. Po raz pierwszy od początku wojny polsko-szwedzkiej Polacy pokonali w polu niezwyciężoną armię Karola X Gustawa. (..) Warka zasługuje na szczególną uwagę, gdyż jest to jedyna bitwa, w której pokonaliśmy Szwedów w dobie „potopu”.
Prof. Mirosław Nagielski
Słowniczek
Ariergarda - (z francuskiego arrière garde) – inaczej straż tylna, oddział, pododdział maszerujący z tyłu za głównymi siłami wojsk.
Husarz – jeździec jazdy polskiej stworzonej w XVI w. i wykorzystywanej na polach bitew do XVIII w. Walczył m. in. kopią i szablą, a jego ciało osłaniał pancerz. Charakterystyczną cechę wyposażenia stanowiły skrzydła z ptasich piór. Do legendy przeszły liczne szarże husarskie, np. pod Kircholmem w roku 1605, pod Kłuszynem w roku 1610 i pod Wiedniem w roku 1683. Gdy w roku 1621 pod Chocimiem kilkuset husarzy rozbiło wielokrotnie liczniejsze wojska tureckie, sułtan Osman II rozpłakał się z bezradności… Husaria odegrała kluczową rolę w Bitwie pod Warką 1656 r.
Dragon – żołnierz formacji wojskowej, która – wzorem Europy zachodniej - pojawiła się na dobre w Rzeczpospolitej w XVII w. Dragoni przemieszczali się konno, walczyli jednak pieszo – ich konie przed bitwą odprowadzono do tyłu, gdzie opiekowali się nimi koniowodni. Dragoni uzbrojeni byli m.in. w muszkiety, pistolety i pałasze. W czasach ostatnich królów Polski pełnili służbę w gwardii koronnej, zajmującej się m.in. ochroną władcy i jego siedzib.
Rajtar - (od niem. Reiter) – jeździec, typ kawalerii używającej w walce przede wszystkim pistolety. Rajtaria była podstawową formacją jazdy w armii szwedzkiej. Rajtarzy w tym okresie zazwyczaj nie używali uzbrojenia ochronnego, a jedynie skórzanego odzienia i kapeluszy. Na ich uzbrojenie składała się najczęściej para pistoletów oraz pałasz czy rapier. W kampaniach polowych rajtaria wsparta przez dragonów odgrywała kluczową rolę.
https://muzeumpulaski.pl/podstrony?start=30#sigProId501d87f2c6
- Szczegóły
- Kategoria: Podstrony
Początki intensywnego rozwoju Warki możemy znaleźć już w XV wieku. Dogodne położenie na skrzyżowaniu dróg: wodnej – Pilica uchodząca do głównej rzeki Polski Wisły – oraz lądowej – szlak wiodący z Krakowa przez Radom, Warkę do Torunia i przez Czersk do rozwijającej się Warszawy znacząco wpływało na rozwój handlu. Już w 1456 r. z nakazu króla, Warka (obok Warszawy, Grójca, Rawy), jako miasto leżące przy drodze toruńskiej, zobowiązana była do sprowadzania soli bocheńskiej. W latach następnych zarządzenie to zostało ponowione. W 1478 roku wareccy piwowarzy otrzymali od księcia Bolesława V prawo wyłącznej sprzedaży piwa w piwnicy warszawskiego ratusza. W parze z rozwojem przedsiębiorczości i operatywności w handlu mieszkańców Warki szedł rozwój oświaty i nauki. Bogacący się wareccy mieszczanie dbali o wykształcenie swoich potomnych. Od początku 1400 roku w gronie studentów Akademii Krakowskiej znajdowali się pochodzący z Mazowsza, także z Warki. W latach 1400 – 1525 wśród scholarów tej zacnej uczelni było 24 z Warki (dla porównania z Płocka 50, z Sochaczewa 29, z Ciechanowa 24). O poziomie wykształcenia mieszkańców Warki świadczy też działalność Mikołaja Suledy, absolwenta szkoły kolegiackiej w Łowiczu, burmistrza miasta, zajmującego się kopiowaniem ksiąg – spod jego ręki wyszedł słynny Kodeks Świętosława (Suledo) porządkujący w jednej księdze prawa koronne i mazowieckie, posiadacza własnego księgozbioru.
Wiek XVI to okres rozkwitu Warki. Jak podaje „Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich”: „W drugiej połowie XVI w. Warka jest po Warszawie pierwszym miastem w dawnej ziemi czerskiej i warszawskiej. Czersk i Grójec nie mogą iść w porównanie z ruchliwą Warką”.
Dużym bodźcem, może nawet decydującym o rozwóju Warki i innych miast Mazowsza, było jego włączenie do Korony w 1526 roku (inkorporacja ogłoszona na sejmie piotrkowskim w 1529 r.). Mazowsze zostało podzielone na trzy województwa: rawskie, płockie i mazowieckie – w tym ostatnim znalazła się Warka jako siedziba powiatu (jednego z 22). Dzięki inkorporacji Mazowsza Warka dołączyła do grona 35 miast królewskich woj. mazowieckiego.
Starostwo niegrodowe wareckie powstało ok. 1536 roku. Było częścią składową tzw. „Oprawy Polskich Królowych”, a konkretnie mazowieckiej oprawy królowej Bony (1494 – 1557), żony Zygmunta I Starego (1467 – 1548). To tzw. „mazowieckie państwo” Bony, na które składało się ponad dwadzieścia starostw (35 miast, 253 wsi, 98 folwarków i 230 młynów), przynosiło w 1555 roku 30 tys. złotych dochodu rocznie. Wyznaczani przez królową w latach 1536 – 56 starostowie sprawnie administrowali jej dobrami przyczyniając się do ich rozwoju gospodarczego. Wareckie starostwo składało się z miasta Warki (60,25 włóki), wsi Piaseczno z folwarkiem (20,5 włóki) oraz wsi Stara Warka z folwarkiem (26 włók) i przynosiło ponad 867 złotych dochodu. Dla porównania dochody z Czerska wynosiły 292 a z Grójca 366 złp. (1566 r.). Było to starostwo niegrodowe, oddane w dzierżawę dożywotnią. Dzierżawca (starosta) miał uprawnienia sądowe i administracyjne – co oznaczało, że miał wpływ na obsadę władz miejskich m. in. urzędu burmistrza.
W XVI – XVIII wieku dobra królewskie tzw. „królewszczyzny” (starostwa) były co jakiś czas wizytowane przez specjalne komisje, które dokonywały oględzin, kontroli i opisu stanu dóbr. Przyjrzyjmy się takiej lustracji dotyczącej Warki z roku 1564. Przytacza ją Hipolit Gawarecki w „Opisie miasta Warki”:
„Lustracja z roku 1564 przekonywa dostatecznie o dawnej zamożności miasta Warki w domy i ludność. Komisarz do rewizji wyznaczony, wyliczywszy na stronie królewskiej domów 236, dodaje nawiasowo, że prócz tych wójtowskich było 20, panów Ciołków 15, księży Dominikanów 24, do kustodii należących22, plebańskich 22, na gruncie miejskim walnych 36, zatem w tym roku w ogóle liczyła Warka w obwodzie swoim domów 375. W miarę takowych, była i ludność znaczna, żałować wypada, iż jej wynaleźć rzeczą jest niepodobną” .
Rzeczywista liczba domów mogła być większa, ponieważ lustracja nie zawierała spisu mieszkańców zwolnionych z podatku tzw. libertowanych.
Na podstawie liczby domów możemy oszacować liczbę mieszkańców Warki w tym okresie na 2,5 – 3 tys. Dla porównania Rzeczpospolita liczyła wówczas 7,5 mln a Warszawa 13 tys., Lublin 10 tys. – były to duże miasta. Warkę należałoby umieścić w gronie miast średnich. Głównym zajęciem mieszkańców tego okresu był handel i rzemiosło.
Wspomniana lustracja zawiera spis wareckich rzemieślników. Możemy się przyjrzeć strukturze wareckiego rzemiosła. Na stronie królewskiej było ich 192: szewców 62, piwowarów 30, czapników 13, kuśnierzy 10, krawców 10, piekarzy 10, kowali 8, sukienników 8, prasołów 7, iglarzy 5, paśników 4, ślusarzy 4, kotlarzy 3, rymarzy 3, zameszników 2, złotników 2, zdunów 2, bednarzy 2, siodlarz 1. Jak widać dominowała branża skórzana (paśnicy, siodlarze, rymarze, kuśnierze, zamesznicy, szewcy – z ogromną dominacją tych ostatnich), sukiennicza oraz piwowarska, która zaspokajała nie tylko miejscowe potrzeby, ale także rozwijającej się Warszawy. Podatek roczny wareckich szewców w 1569 r. wynosił 6 zł, dla porównania cena pary butów w tym okresie to ok. 3 gr. Rozwój temu rzemiosłu zapewniały przywileje królewskie: Stefana Batorego (1576 – 1586), Zygmunta III (1587 – 1632) oraz Jana Kazimierza (1648 – 1668). Dodatkowo lustracja wymienia na Pilicy 8 młynów królewskich i 2 folusze. Istotnym czynnikiem rozwoju miasta nadal był handel solą. Sławne były tutejsze targi i jarmarki, na które przybywali kupcy z okolicznych stron. Ogromną rolę odgrywała Pilica jako podstawowa droga handlowa. Miasto posiadało przywilej na 6, a później 9 jarmarków w ciągu roku – co ciekawe, zaczynały się w środę oraz 2 targi w tygodniu. Tradycja dwóch targów i środy targowej przetrwała w Warce do naszych czasów.
W okresie XVI – XVII wieku miasto otrzymało szereg przywilejów, które sprzyjały rozwojowi miasta, regulowały dochody i zasady handlu i poboru ceł - np. przywilej Zygmunta Augusta (1566) dotyczący zasad handlu, wystawienia łaźni; Zygmunta III (1597) zezwalający mieszkańcom Warki budowy na Pilicy mostu i poboru cła na rzece; Władysława IV (1647) określający wysokość cła pobieranego przez obywateli miasta.
Jeszcze na początku XVII wieku Warka wydawała się bogatym i ludnym miastem. Nieco idylliczny opis miasta znajdujemy w „Opisie Mazowsza Jędrzeja Święcickiego” (oryg.: „Topographia Siue Masoviae Descriptio. Authore Andrea Swiecicki…”) wydanego w 1634 r. Autor zamieszkiwał pobliską Ostrołękę i był dzierżawcą połowy wójtostwa należącego do Dominikanów:
„Zaraz opodal widać miasto Warkę, szeroko rozbudowane i o dużej liczbie mieszkańców; prawie cały ten okręg nadpilicki wypełniają urodzajne ogrody i on to zaopatruje pobliskie miasta w ogromne ilości ogórków, cebuli i wszelkiego rodzaju jarzyn. Sama Warka może się poszczycić znaczna liczba rodzin doskonałych rzemieślników, również sześciu kościołami i siódmym bardziej okazałym z klasztorem zakonu dominikanów, w którym znajdują się godne widzenia grobowce książąt mazowieckich Trojdena i Siemowita, jak również siostry Witolda Anny.”
II połowa XVII wieku przyniosła stopniowy upadek miasta. Ogólna sytuacja gospodarcza w Rzeczpospolitej spowodowana licznymi wojnami zahamowała rozwój miast w Polsce, dotyczyło to również Warki. Miasto pustoszyły zniszczenia i pożary: 1607 rokosz Zebrzydowskiego, II wojna północna, tzw. potop szwedzki 1655 – 60, pożary 1616, 1650, 1656. Były one na tyle uciążliwe ( w 1650 roku spłonęło 250 domów i klasztor Dominikanów), że w roku 1678 zwolniono mieszkańców Warki na 8 lat z płacenia podatków. Nie zmieniło to jednak sytuacji miasta, które stopniowo ubożało i wyludniało się. Warka nie odzyskała już swojej świetności z okresu XVI i pocz. XVII w. Sto lat później, w 1765 r. w mieście znajdowały się zaledwie 24 domy. Poziom zaludnienia z II poł. XVI w. Warka osiągnęła dopiero w połowie XIX, wówczas miasto liczyło 2557 mieszkańców i posiadało zaledwie 156 domów (1844)…
Piotr Kupnicki
Słowniczek:
Folusz – warsztat rzemieślniczy wytwarzający tkaniny wełniane. W procesie produkcji (folowania) potrzebne były duże ilości wody do nawilżania tkaniny i napędzania urządzenia, dlatego warsztaty te znajdowały się przy wydajnych ciekach wodnych.
Włóka – miara powierzchni gruntu ornego równa 30 lub 33 morgom. Jedna morga to obszar ziemi, jaki jeden człowiek może w ciągu jednego dnia zaorać lub skosić czyli ok. 0,5 hektara. Jedna włóka równa była ok 15 -16 hektarom.
Prasoł – prasół, kupiec zajmujący się sprzedażą soli.
Zamesznik – garbarz wyspecjalizowany w wyprawianiu zamszu.
Paśnik – rzemieślnik zajmujący się wyrabianiem pasów.
Rymarz – rzemieślnik zajmujący się wyrabianiem uprzęży konnych.
https://muzeumpulaski.pl/podstrony?start=30#sigProId08b8416ce8
- Szczegóły
- Kategoria: Podstrony
Zbiory biblioteczne Muzeum im. Kazimierza Pułaskiego w Warce liczą kilka tysięcy numerów inwentarzowych. Wśród obiektów znaleźć można m.in. rzadkie wydawnictwa polonijne pochodzące z USA, opracowania o charakterze polsko-amerykańskim, starodruki, prasę, karty pocztowe. Nie brakuje również unikalnych wydawnictw dotyczących patrona wareckiego Muzeum.
Dzięki współpracy z Miejską Biblioteką Publiczną w Radomiu część zbiorów muzealnej biblioteki bezpłatnie prezentowana jest w Internecie za pośrednictwem platformy Radomskiej Biblioteki Cyfrowej. Kolekcja cyfrowa biblioteki Muzeum im. Kazimierza Pułaskiego w Warce jest cały czas rozwijana i poszerzana.
- Szczegóły
- Kategoria: Podstrony
Koniec wieku XVIII i początek XIX to dla Europy okres bardzo burzliwy. Najpierw Rewolucja Francuska potem okres wojen napoleońskich (1803 – 1815) miały całą Europę przewrócić do góry nogami. Sprawcą pożogi wojennej był najsłynniejszy Korsykanin pochodzenia włoskiego - Napoleon Bonaparte, cesarz Francji. Wojna Francji z zaborcami Polski obudziła nadzieje wśród Polaków na odrodzenie państwa. Istotnie, w 1807 roku powstało z pozoru suwerenne Księstwo Warszawskie posiadające konstytucję, sejm, rząd i armię, ale w rzeczywistości było to terytorium zależne od Cesarstwa Francji. Nie przetrwało ono długo. Zniknęło z mapy Europy jak armia Napoleona pod Waterloo w 1815 r. W tym samym roku zakończyły się obrady międzynarodowej konferencji (złożonej z przedstawicieli szesnastu państw europejskich), z racji miejsca gdzie toczyły się spotkania, nazwanej Kongresem Wiedeńskim (wrzesień 1814 – czerwiec 1815). Głównym celem obrad było ustanowienie nowego porządku w Europie. Postanowienia Kongresu dotyczyły także ziem polskich. Z podzielonego Księstwa Warszawskiego powstały: Królestwo Polskie w unii personalnej z Imperium Rosyjskim, Wielkie Księstwo Poznańskie pod panowaniem Prus i Rzeczpospolita Krakowska pod protektoratem trzech zaborców. Warka znalazła się w granicach Królestwa Polskiego.
Nowoutworzone państwo, potocznie nazywane „Kongresówką” posiadało własną konstytucję, sejm, monetę, szkolnictwo, językiem urzędowym był polski. Car Rosji Aleksander I był jednocześnie królem KP. Utworzone zostało Wojsko Polskie. Na czele armii stanął wielki książę Konstanty Pawłowicz Romanow. Armia składała się z Gwardii Królewskiej, 4 dywizji (po dwie piechoty i jazdy) 3 brygad artylerii, korpusów żandarmerii i saperów. Wojsko posiadało polskie chorągwie i sztandary, odrębne umundurowanie, językiem służbowym był polski. Liczebność w okresie pokoju nie przekraczała 30 tys.
Właśnie w tym burzliwym i niepewnym okresie dziejów przyszedł na świat i dorastał na ziemi wareckiej Piotr Jacek Wysocki, przyszły inicjator powstania listopadowego. Urodził się 10.września 1797 r. w podwareckich Winiarach w zubożałej rodzinie szlacheckiej. Ojcem był Jan, dzierżawca ziemski, herbu Odrowąż, matką Katarzyna z Brzumińskich. Pierwsze nauki pobierał w rodzinnym domu. Do gimnazjum uczęszczał w Warszawie. W przededniu likwidacji Księstwa Warszawskiego powrócił do Winiar i zajął się pracą na roli. Jako 21-letni młodzieniec ochotniczo zgłosił się do służby w nowoutworzonym Wojsku Polskim. Został kadetem w szeregach pułku grenadierów gwardii w Warszawie. W 1824 r. Wysocki został przyjęty do Szkoły Podchorążych Piechoty. Kiedy młody Piotr Wysocki rozpoczynał swoją karierę wojskową, w jego rodzinnych stronach, w Warce pojawiły się tajemnicze odziały polskich żołnierzy z dziwną literką „R” na naramiennikach. Byli to rakietnicy – elitarny korpus artyleryjski, który posługiwał się najnowocześniejszą w owych czasach bronią rakietową.
Pierwowzoru broni rakietowej szukać należy w Chinach, gdzie wynaleziono w IX w. proch i prowadzono pierwsze eksperymenty z jego wykorzystaniem. W XIII w. proch trafił do Europy. Na ziemiach polskich po raz pierwszy polskie rycerstwo zetknęło się z niszczącym działaniem prochu w 1241 r., podczas najazdu Tatarów, którzy przejęli umiejętności użycia gazów i bomb prochowych od Chińczyków. W miarę rozpowszechniania się prochu w Europie pojawiać zaczęła się broń ładowana odprzodowo – pierwsze prymitywne armaty (bombardy, XIV w.), pistolety lontowe (XV w.). Napęd rakietowy używany był w postaci fajerwerków sygnałowych. W II poł. XVII w. na ziemiach polskich pojawiły się pierwsze opisy broni rakietowej („Sprawa rycerska” Marcina Bielskiego). Broń rakietowa używana była w Indiach w czasie walk Hindusów z Brytyjczykami w k. XVIII w. Broń ta została udoskonalona i spopularyzowana przez angielskiego wynalazcę, zainspirowanego hinduskimi rakietami, Williama Congreve’a – stąd też broń tą określa się mianem rac kongrewskich. Anglicy używali z powodzeniem rac kongrewskich w czasie wojen napoleońskich (Lipsk 1813 r.).
Bronią rakietową interesowano się w tym okresie także na ziemiach polskich. Kurier litewski z 1813 r. opisywał działanie rac kongrewskich:
„[…] składają się z żelaznej wydrążonej kuli, do której blaszana rura mająca wiele otworów jest przytwierdzona; długi pręt równie jak u rac pospolitych, służy do utrzymania kierunku i równowagi. Do ich wyrzucania potrzebna jest machina wielkości stosownej, jednym albo kilka końmi sprzężona i opatrzona dwiema rynnami, tak że zawsze na raz dwie race rzucone być mogą. […] Race mniejsze używane w bitwach ważą po 12 funtów i każdy artylerzysta na konia cztery takie sztuki z sobą wiezie; wielkość ich kuli ma wielkość czterofuntowej kuli działowej. Używane do oblężenia twierdz bywają nie równie większe, i gdy pierwsze poziomo, drugie po linii łukowej wystrzelać się powinny. W momencie, kiedy włożone do rynny i zapalone będą, z gwałtownym hukiem, rykoszetniąc i z otworów rury blaszanej rozrzucając na wszystkie strony płomienisty strumień, lecą około 1000 kroków. […] Wyrzucona z rury materja paląca jest smolna, przylega mocno do każdego przedmiotu, zapala go w jednej chwili i jest prawie nie ugaszona. Kiedy materja palna w rurze będąca strawioną zostanie, machina idzie cicho, i w tenczas zapala się masa w samej kuli zamknięta. […] ma płomień tak głęboko przenikający i tak dzielny, że nawet mokre i surowe drzewo, w jasny ogień rozpala. To trwa przez minut 10, a gdy na koniec ta materja spłonie, następuje eksplozja i kula tak pęka jak pospolity granat. Dwadzieścia takich rac, są zdolne bez zawodu rozproszyć regiment liniowej kawalerii […]” – fragm.. za Marcin Sobotka, Suwalskie Stowarzyszenie Miłośników Historii „Penetrator”, Suwałki 2012.
W królestwie Polskim prekursorem użycia rac był Józef Bem , artylerzysta i inżynier wojskowy. Był on autorem raportu, w którym przedstawił swoje eksperymenty przeprowadzone w latach 1815-19 – „Uwagi o rakietach zapalających”. Raport ten trafił do rąk naczelnego wodza Wojska Polskiego księcia Konstantego Romanowa, wielkiego zwolennika tej prekursorskiej broni. Z jego rozkazu 30 sierpnia 1822 r. utworzono I Polski Korpus Rakietników. Dowódcą korpusu mianowano generała Piotra Bontempsa. Korpus podzielony został na Półbaterię Rakietników Konnych pod dow. kpt. Józefa Jaszowskiego i Półkompanię Rakietników Pieszych pod dow. kpt. Karola Skalskiego. Utworzenie I Korpusu Rakietników było ściśle tajne, dlatego też korpus został przeniesiony do Warki i tam skoszarowany. Od początku istnienia Korpus był jednostką elitarną, składającą się z najlepszych artylerzystów. Liczebność formacji wahała się od 170 żołnierzy w 1822 r. do 276 żołnierzy w 1830 r. W składzie Korpusu znajdowało się wielu rzemieślników: ślusarzy, stolarzy, stelmachów itp. Do ich zadań należała produkcja rakiet w warsztatach arsenału oraz naprawa sprzętu. Rakiety wystrzeliwane były z wyrzutni tzw. kozłów kilku rodzajów: kołowych, trójnożnych, pięcionożnych. Józef Bem zaprojektował kilka typów rac kalibru 2,5 cala i 4 cala. Rakiety posiadały różne głowice: zapalające, wybuchowe. Donośność wyrzucanych rakiet sięgała ok. 1500 m dla 2,5-calowych i ok. 2300 m dla 4-calowych. Terenem ćwiczeń były okolice warszawskich Powązek i nadpilickie błonia – zawsze dla zachowania tajemnicy obstawione żandarmami. W drodze na poligon wyrzutnie zamaskowane były plandekami, by ukryć je przed wzrokiem potencjalnych szpiegów.
Rakiety były bardzo niecelne i mało precyzyjne, ale jako nowa, nieznana broń, tworzyły z pewnością duży efekt psychologiczny. Swoją przydatność pokazywały szczególnie podczas oblężenia, gdzie docenić trzeba ich właściwości zapalające. Ze względu na mniejszą masę niż tradycyjna artyleria rakietnicy byli bardziej mobilni.
Pobyt rakietników w Warce pozytywnie wpłynął na rozwój miasta. Konieczność zapewnienia prowiantu dla ludzi i koni wpływała na ożywienie gospodarcze miasta i okolic. Pojawienie się w prowincjonalnym miasteczku młodych, pięknie umundurowanych, przystojnych mężczyzn z pewnością zrobiło ogromne wrażenie na mieszkańcach, a szczególnie na płci pięknej. Stare powiedzenie „za mundurem panny sznurem” zmaterializowało się w Warce. Warczanki podbiły serca wielu bombardierów. W czasie 7 lat w wareckiej parafii węzłem małżeńskim połączyło się ok. 20 par (R. Matyjas). Sam dowódca Półbaterii Rakietników Konnych kpt. Józef Jaszowski uległ urokowi osiemnastoletniej mieszkanki podwareckich Lechanic. Być może podczas wesel gościom przygrywała ośmioosobowa orkiestra dęta złożona z rakietników. Świadkami podczas ceremonii małżeńskich byli mieszkańcy Warki, a także sami rakietnicy – wytworzyła się więc pewna nowa więź społeczna i mówić można o asymilacji żołnierzy z lokalną społecznością.
Niestety pobyt rakietników w Warce zakończył wybuch powstania listopadowego. Korpus został przeniesiony do Warszawy i zakoszarowany na Solcu.
Czy rakietnicy żegnający się z Warką mieli świadomość, że sygnał do walki w pierwszym, po utracie niepodległości, powstaniu narodowym dał, nie kto inny, jak pochodzący z podwareckich Winiar porucznik Piotr Wysocki?
W styczniu 1831 r. na wniosek kapitana Jaszowskiego Półbateria Rakietników Konnych została przekształcona w Baterię 3 Lekką Artylerii Konnej, sprzęt został przekazany rakietnikom pieszym przeformowanym w Kompanie. Po raz pierwszy rakietnicy wzięli udział w walkach pod Wawrem i Grochowem (20 lutego) nie odnosząc sukcesów z użycia rakiet. Dopiero w bitwie pod Olszynką Grochowską (25 lutego) rakiety powstrzymały atak jazdy rosyjskiej. „Rakietnicy zaczynają natychmiast puszczać swoje race na całą równinę, a zwłaszcza na owe masy jazdy rosyjskiej. Pociski te, nieznane wcale rosyjskiemu wojsku, ogromne wrażenie czyniły na ludziach i koniach, ile że to wrażenie powiększone było przez dzień zimowy, szary i juz chylący się do wieczora. Nie ulega wątpliwości, że te race kongrewskie wiele przyczyniły się do zniweczenia ataku jazdy rosyjskiej” – wspominał w swoich pamiętnikach generał Ignacy Prądzyński. Kompania Rakietników Pieszych wzięła udział w obronie Warszawy we wrześniu 1831 r. Do użycia przeznaczono wówczas ok. 1000 rakiet. w kilku rejonach umocnień. Po upadku Warszawy rakietnicy wraz z innymi oddziałami artylerii i saperów przemaszerowali do Prus. Zakończył się prawie dziesięcioletni okres istnienia w Wojsku Polskim sił rakietowych.
W bitwie o Olszynkę Grochowską i w obronie Warszawy brał udział Piotr Wysocki. Mógł widzieć wystrzeliwane w kierunku Rosjan siejące postrach rakiety. Czy miał świadomość, że wystrzeliwują je bombardierzy wyszkoleni w jego rodzinnej Warce?
Cofnijmy się kilka lat do momentu, kiedy Wysocki ćwiczył młodych podchorążych w warszawskiej szkole. Okres nauki zakończył w 1827 r. kiedy otrzymał stopień podporucznika i nominację na instruktora musztry. Ten niewątpliwy sukces zawdzięczał swojej pilności, zdyscyplinowaniu i doskonałemu opanowaniu musztry. Nominacja na oficera po 3 latach nauki była w Szkole Podchorążych dość rzadka. Jeden z podchorążych żartobliwie obliczył, że po to aby zostać generałem musiałby żyć ponad 288 lat.
Wokół jego osoby skupiał się związek kilku młodych wojskowych, którzy za cel obrali sobie wywołanie zbrojnego powstania i oswobodzenie Ojczyzny spod rosyjskiego panowania. Tajne Sprzysiężenie powstało 15 grudnia 1828 r. Zachętą do założenia tajnego związku były nastroje w Królestwie wywołane klęską Rosji w wojnie z Turcją i sądem sejmowym powołanym przez cara Mikołaja I dla osądzenia działaczy oskarżonych o współpracę z Towarzystwem Patriotycznym. Niechęć wśród podchorążych budził sam książę Konstanty, który wprowadził ślepe posłuszeństwo i konstantynowski dryl w samej szkole. Na czele spisku stanął Piotr Wysocki. Surowy nauczyciel, a jednocześnie koleżeński poza służbą „poczciwy Piotr”, gorliwy patriota, ale potrafiący zahamować młodzieńcze zapędy spiskowców autorytet. Już w roku 1829, w maju zaplanowano zamach na cara Mikołaja I przybyłego do Warszawy na koronację na króla Polski. Sam Wysocki był raczej przeciwnikiem królobójstwa, ale czekał na decyzję posłów. Ci stchórzyli bojąc się odpowiedzialności i nieprzewidywalnych konsekwencji zamachu. Młodym podchorążym krew wrzała w żyłach, a Wysocki studził ich zapał. Rok później pojawiła się kolejna okazja. Mikołaj I ponownie zawitał do Warszawy w związku z obradami IV sejmu KP, zaplanowano porwanie Mikołaja I. Znowu na przeszkodzie stanęli posłowie. Sprzysiężenie, które miało być zalążkiem czynu powstańczego stawało się sprzysiężeniem wyczekiwania. Wysocki postanowił działać bardziej samodzielnie – do sprzysiężenia dopuszczono „cywilów” ze środowisk literackich i dziennikarskich. Przyjęty został m.in. podporucznik Józef Zaliwski – energiczny, rzutki i sprytny organizator należący do Wolnomularstwa Narodowego i rozwiązanego Towarzystwa Patriotycznego. Latem do Polski docierać zaczęły wieści o rewolucji we Francji, powstaniu w Belgii, rozruchach w Niemczech, które ożywiły niepodległościowe nadzieje w stolicy. Obawy budziły plany cara Mikołaja I, który zamierzał wysłać armię rosyjską i Wojsko Polskie w celu zdławienia rewolucji na Zachodzie, a po zakończeniu całej operacji znieść konstytucję i wcielić polskie oddziały do armii rosyjskiej. Wobec rozszerzenia się grona wtajemniczonych w spisek, pojawiła się groźba dekonspiracji sprzysiężenia, w listopadzie rozpoczęły się pierwsze aresztowania. Zapadła decyzja o działaniu – Komitet spotkał się z Joachimem Lelewelem, który miał pozyskać dla sprawy powstania „znamienite” osoby, plan działań w stolicy opracował Zaliwski i sam siebie postawił w roli koordynatora. Wyznaczono datę ataku.
29 listopada 1830 r. zapłonął stary browar na Solcu. Choć nie wszystko poszło tak, jak było zaplanowane (a właściwie jakie były oczekiwania) „bitwa łazienkowska” – największe starcie zbrojne Nocy Listopadowej – i „długi marsz” od Belwederu do Arsenału przy decydującej roli Wysockiego i jego podchorążych (za swoim nauczycielem ruszyło 160 spośród 219) zapoczątkowały powstanie. „Czy zastanowiliście się, czy będziecie w możliwości potęgę Rosji skruszyć?” pytał sędziwy już wówczas Niemcewicz Piotra Wysockiego. Wydaje się, że Piotr Wysocki nie znał odpowiedzi na to pytanie. „On strącił tylko na stromy stok pierwszy wielki głaz. Jak wielką głaz ten pociągnie za sobą lawinę, dokąd ona dojdzie i z jakich składać się będzie kamieni, o tym Wysocki już nie myślał” trafnie zauważa Tadeusz Łepkowski.
Noc Listopadowa, działania podchorążych i samego Wysockiego odbiły się szerokim echem w stolicy, wywołując euforię i wielki entuzjazm wśród mieszkańców. Wysocki w jednej chwili stał się sławnym bohaterem. Odżyły nadzieje, że pod komendą naczelnego wodza, wraz z innymi oficerami doprowadzi do wyzwolenia kraju. Niestety wodzem został gen. Józef Chłopicki – zwolennik pertraktacji i rokowań, a nie walki zbrojnej z carską Rosją. Popularność Wysockiego w stolicy przeszkadzała w realizacji jego polityki. Już w grudniu Piotr Wysocki odprawiony ze stolicy został inspektorem gwardii ruchomych w sandomierskiem. Po detronizacji cara Mikołaja I i proklamowaniu niepodległości w końcu stycznia 1831 r. rozpoczęła się regularna wojna z Rosją. Piotr Wysocki został wezwany do Warszawy, otrzymał nominację na stopień kapitana, a potem został adiutantem nowego Naczelnego Wodza gen. Jana Skrzyneckiego. Jako oficer 7. Pułku piechoty Wysocki wziął udział w bitwach pod Dobrem i Grochowem (luty 1831 r.). Otrzymał Krzyż Złoty Orderu Virtuti Militari. Wziął udział w misji wołyńskiej u boku gen. Józefa Dwernickiego. Mimo zwycięskiej bitwy pod Boremlem (kwiecień 1831 r.) korpus Dwernickiego wraz z majorem Wysockim przekroczył granicę z Austrią. Piotr Wysocki uniknął internowania i w maju ponownie zameldował się w Warszawie. Tu otrzymał dowództwo nad 10. Pułkiem Piechoty, zapanował dla niego okres swego rodzaju bezczynności militarnej – szkolił i wychowywał swoich podwładnych. Po klęsce w bitwie pod Ostrołęką (26 maja) polska armia straciła strategiczną inicjatywę, niezbyt zresztą aktywną. W sierpniu Wysocki został zakwaterowany na Woli. Do Warszawy zbliżały się rosyjskie oddziały Paskiewicza. Kolejny Naczelny Wódz, gen. Jan Krukowiecki, tak jak jego poprzednicy szukał możliwości porozumienia się z Rosją. W obozie polskim ścierały się dwie odmienne koncepcje: walki i negocjacji z Rosją. Pojawiły się plany zamachu stanu i obalenia dotychczasowych przywódców powstania. Piotr Wysocki jak zawsze był lojalny wobec legalnej, polskiej władzy, nawet jeśli nie zgadzał się z jej polityką, odmawiał udziału w zamachu stanu. Gen. Jan Krukowiecki, mimo nieprzychylnej opinii opozycji, podjął próbę rokowań z Paskiewiczem. Wykorzystał popularność Piotra Wysockiego - wiedział, że „poczciwy Piotr” nie odmówi - i skłonił go do udziału w negocjacjach, wraz z gen. Prądzyńskim. Rozmowy zakończyły się fiaskiem. 6 września 1831 r. rozpoczął się szturm na Warszawę. Podczas jej obrony Wysocki walczył na Woli, u boku gen. Józefa Sowińskiego w obronie reduty nr 56. Raniony odłamkiem granatu, ze zwichniętą nogą przeniesiony został do pobliskiego kościoła – tam dostał się w ręce Rosjan. Dwa dni później Rosjanie wkroczyli do Warszawy. Obrona Warszawy była ostatnim militarnym epizodem powstania, choć polskie oddziały poddały się dopiero 21 października. Klęska powstania stała się faktem. Jednak dla Piotra Wysockiego, koniec powstania oznaczał początek prawdziwej męczeńskiej drogi jaką musiał pokonać w swoim życiu, podczas której wykazać się musiał niezwykłą wolą życia oraz wielkim hartem ducha i ciała.
Po uwięzieniu przez Rosjan Wysocki został wyleczony i jako „więzień stanu” osadzony w twierdzy w Bobrujsku. Tam zakuty w kajdany oczekiwał na wyrok. 29 października 1831 r. usłyszał pierwszy i nie ostatni w swoim życiu, wyrok śmierci. Śmierć przez ćwiartowanie. Wyrok ten gen. Fabian von Sacken zamienił na powieszenie. Okrutne oczekiwanie na wyrok trwało. Car Mikołaj I uznał, że tak szybkie zakończenie sprawy Wysockiego jest zbyt prostym rozwiązaniem. Potrzebował pokazowego procesu o szerokim rozdźwięku, dlatego anulował wyrok bobrujski. Skazańca przewieziono w początku 1832 r. do Królestwa i osadzono w twierdzy w Zamościu, a w listopadzie 1832 r. w Warszawie – przykuty łańcuchem do ściany w dawnym klasztorze karmelitów, oczekiwał na śledztwo. Śledztwo trwało grubo ponad rok. Żaden adwokat nie chciał dobrowolnie podjąć się obrony Piotra Wysockiego, bronił go adwokat z urzędu. Wysocki nie dał się złamać, podczas śledztwa i przesłuchań trzymał się zasady „brać wszystko na siebie, osłaniać innych”. Proces odbył się w drugą rocznicę Nocy Listopadowej, zapewne specjalnie wybrano tą datę – 29 listopada 1833 r. „ Nie spodziewam się za moje czyny otrzymać żadnej łaski ani darowania winy mojej” - tak miały brzmieć ostatnie słowa Wysockiego przed sądem. Wyrok śmierci zapadł jednomyślnie – śmierć przez powieszenie. Śmierć zajrzała mu w oczy po raz drugi. Nie prosił o łaskę, odmówił podpisania prośby o ułaskawienie: „Nie dlategom broń podjął, ażebym prosił Cesarza o łaskę, ale dlatego, żeby jej mój naród nigdy nie potrzebował”.
Wyrok nie został wykonany, jakżeż męczące psychikę musiało być dla skazańca oczekiwanie na śmierć… Car Mikołaj inaczej jednak widział dalsze losy Polaka. Dopiero po 10 miesiącach ukaz carski z 16 września 1834 r. zmienił wyrok sądu: zamiast śmierci – zesłanie na Sybir na 20 lat ciężkich robót.
Na początku czerwca 1835 roku Piotr Wysocki dotarł do Aleksandrowska, 70 km na płn.- wsch. od Irkucka. Miał tam pracować w miejscowej gorzelni. Szybko zrodził się plan ucieczki. Myśl o spędzeniu 20 lat poza ojczyzną była dla Wysockiego nie do zniesienia. Powodem podjęcia próby ucieczki była, jak sam po kilkudziesięciu latach wspominał, „nieograniczona i niczym nie zwalczona chęć powrócenia do Europy lub usunienia się od świata”. Niestety nie nastąpiło ani jedno – powrót do Europy, ani drugie – śmierć. Uciekinierzy zostali schwytani. Kolejne śledztwo i wyrok po wielu miesiącach: zesłanie na trzy lata do Akatui, obozu karnego i 1000 uderzeń szpicrutami. Szczególnie ta druga kara, będąca swego rodzaju pohańbieniem dla szlachcica, musiała być dla Piotra Wysockiego dotkliwa. Szpaler rosyjskich żołnierzy wykonał karę. Tylko niesamowicie żelazne zdrowie pozwoliło zesłańcowi przeżyć okrutne cięgi.
W początkach 1836 r., przykuty do taczek w kopalni rudy w Akatui rozpoczął Piotr Wysocki swoją katorżniczą pracę. Tak ją wspominał: „ja miałem młot 14 funtów wagi, kułem nim skałę i chciałem zamordować się, a nie zamordowałem”. Trwała ona do ok. 1842 r. Wtedy otrzymał zezwolenie (prawdopodobnie bez zgody Petersburga) na wolne osiedlenie się w Akatui. Zamieszkał w skromnym domu w Zakrajce, zajmował się pracą na roli i wyrobem mydła – zatrudniał nawet kilku czaladników. Małe kwadratowe kostki mydła z napisem „P.W. Akatuja” znane były na Syberii. Szybko zyskał sobie sympatię i poważanie wśród okolicznych mieszkańców. „Poczciwy Piotr” traktowany był jako „ojciec i dobroczyńca”.
Po klęsce Rosji w wojnie krymskiej (1853 -1856), w przededniu odwilży sewastopolskiej decyzją generał-gubernatora kraju zabajkalskiego Wysocki otrzymał paszport i zezwolenie na powrót do Królestwa Polskiego (24 lipca 1857 r.). Po trzech miesiącach stanął na Rynku w Warce. Ostatnią urzędową adnotację w jego paszporcie pozostawił Burmistrz miasta Warki: „okaziciel niniejszego biletu przybył do miasta Warki dnia 15/27 października 1857 r.” Zakończył się niezwykle tragiczny i ciężki okres życia Piotra Wysockiego – całe swoje dorosłe życie, między 37 a 60 rokiem życia spędził na zesłaniu. Dla większości ludzi jest to czas rozkwitu, realizacji marzeń, stabilizacji, czas spędzony rodzinnie w otoczeniu potomstwa, wśród znajomych i przyjaciół. Dla Piotra Wysockiego ten czas minął zgoła inaczej – w okresie tym towarzyszyło mu nieludzkie cierpienie i przerażająca samotność. Czy powrotowi towarzyszyła radość? Z pewnością. Czy miał świadomość, że powrócił do kraju, miasta pozornie znajomego, ale jakże innego, odległego temu co tkwiło w jego pamięci? Warkę opuścił w wieku 21 lat, od tej chwili do powrotu minęło 39 lat – to przecież prawie dwa pokolenia! Czy ludzie, których pamiętał jeszcze żyli? Czy wśród żyjących byli tacy, którzy pamiętali o Wysockich z Winiar, o rakietnikach? Rzeczywistość okazała się trudna.
Pierwsze dni spędził u nowego właściciela Winiar Kurtza, potem przeniósł się na inny skraj miasta do młynarza Jodłowskiego. W jednym z listów z 1859 r. pisał: „Ja tu żyję jak pustelnik […] do tego stopnia samotność mną opanowała, że mieszkając za miastem u poczciwego młynarza, nawet, prócz do kościoła […] przeszło od czterech miesięcy nie byłem w miasteczku, w którym, prócz burmistrza i jego sekretarza, i doktora, nikogo a nikogo nie znam. Zabawą moją są książki i spacer”.
Piotr Wysocki przybył do Warki właściwie bez żadnych funduszy, ale powrót słynnego powstańca zmobilizował okoliczne ziemiaństwo. Za sprawą rodzin Suskich i Kicińskich zebrane zostały środki na czterdziestomorgową działkę ze skromnym domem. Działkę tą, nazywaną „wójtostwem”, przekazano Piotrowi Wysockiemu. Życie poczciwego Piotra toczyło się powoli, częściowo pod nadzorem władz – musiał co tydzień meldować się na posterunku żandarmerii w Górze Kalwarii. Ciężko było schorowanemu i samotnemu mężczyźnie prowadzić małe gospodarstwo, dlatego zgodził się, by zamieszkał z nim murarz Andrzej Tabaczyński z żoną Julią. O ile biedny murarz był pomocną dłonią w pracy na roli, to jego żona zawłaszczyła sobie gospodarstwo domowe i wykorzystując bezwzględnie dobroć i ustępliwość Piotra, zarządzała jego finansami nie zawsze uczciwie. Piotr z pokorą znosił jej rządy, nie skarżył się na dość skromny jadłospis (chleb, ziemniaki i kapusta) jaki oferowała kuchnia Julii. Czasem, kiedy miarka się przebrała dochodziło do kłótni, o czym dowiadywało się pół Warki z racji donośnego i tubalnego głosu majora. Paczki, które mieszkańcy Warki wysyłali dla Piotra padały łupem pazernej Julii. Wysocki rzadko korzystał z zaproszeń mieszkańców na obiady, unikał wizyt, wolał samotność. Utrzymywał kontakty z wareckimi proboszczami. Często odwiedzał ks. Wronikowskiego, u którego pijał czerwony barszczyk – jego ulubiony napój. „Herbata jest moskiewska, kawa turecko-francuska, a barszczyk to napój czysto polski” jak mawiał. Oferty małżeńskie napływające od ziemianek odrzucał, wybierał samotność.
Piotr Wysocki sporo czasu spędzał na lekturze i pisaniu. Jego zainteresowania krążyły wokół historii. Mimo, że rękopisy Wysockiego nie zachowały się do naszych czasów to wiemy, że obejmowały najstarszy zakres dziejów Polski i okres powstania listopadowego. Zapewne pasja historyczna Wysockiego spowodowała, że zorganizował on w 1859 r. przeniesienie szczątków książąt mazowieckich ze zrujnowanego kościoła dominikańskiego do kościoła franciszkańskiego. Sam też ufundował pamiątkową tablicę.
Uczestnik powstania listopadowego miał bardzo sceptyczne podejście do powstania styczniowego. Zdecydowanie odmówił udziału w walce, kiedy wysłannicy Organizacji Narodowej zaproponowali mu dowództwo jednego z oddziałów. Powstanie uważał za przedwczesne i bez szans powodzenia. Romantyczne uniesienia młodego adiutanta Naczelnego Wodza przegrały z pozytywistycznym realizmem starego weterana.
Na stałe wpisał się w warecki pejzaż – nieco zapomniany stary człowiek w skromnym odzieniu, ale zawsze w wysokich butach i nieodłącznej granatowej konfederatce, której „zdjąć nie myśli, a odebrać nie pozwoli nawet gubernatorowi, choćby miał paść trupem”.
Z wiekiem opuszczały Piotra Wysockiego siły, ubywało mu energii, podupadał na zdrowiu, pojawiły się problemy ze wzrokiem. Nie skarżył się, nie oczekiwał pomocy, nie chciał być dla nikogo ciężarem.
Coraz trudniej było mu pracować w gospodarstwie, stopniowo popadał w długi, zmniejszyło się grono chętnych do pomocy staremu, zapomnianemu weteranowi. Zmuszony trudną sytuacją finansową musiał sprzedać swój majątek. Pieniądze pozostałe po spłaceniu długów planował przeznaczyć na swoje utrzymanie w jednym z warszawskich przytułków. Niestety, nie doczekał tej chwili – zmarł 6 stycznia 1875 r. Pochowany został na wareckim cmentarzu.
Wydaje się, że w świadomości kolejnych pokoleń pamięć o Piotrze Wysockim została „zredukowana” jedynie do Nocy Listopadowej, tak jakby bobrujski wyrok śmierci został wykonany , jakby zniknął z areny dziejów. Przecież, jak zauważa T. Łepkowski, po krótkiej i świetlanej Nocy Listopadowej przeżył długą noc kilkudziesięcioletnią. Na szczęście mieszkańcy Warki pamiętają Piotra Wysockiego. Jego imię noszą dwie tutejsze szkoły. Uczniowie LO im Piotra Wysockiego opiekują się grobem bohatera. W 1970 roku w miejscu, gdzie znajdował się dom Piotra Wysockiego, przy ulicy Wójtowskiej osłonięto pamiątkową tablicę. W 2007 roku, w 150. rocznicę powrotu z zesłania do Warki - odsłonięty został pomnik Piotra Wysockiego. Rok 1830 to ważna data w historii Warki, w roku tym krzyżują się losy rakietników, którzy spędzili młodość w Warce i młodego podporucznika, który młodość stracił skazany na kilkudziesięcioletnie życie na wygnaniu w samotności.
Piotr Kupnicki
https://muzeumpulaski.pl/podstrony?start=30#sigProId24417aa699
- Szczegóły
- Kategoria: Podstrony
Warka to nazwa, która w mniejszym lub większym stopniu kojarzy się większości Polaków. Z czym się kojarzy? Oczywiście z piwem. Wiele osób nie wie, gdzie znajduje się nasze miasto, ale doskonale zdaje sobie sprawę, że produkuje się tu piwo. Omawiając historię Warki nie sposób więc nie nadmienić o tradycjach piwowarskich. A jak się to wszystko zaczęło?
Odwołajmy się znów do skojarzeń. Na współczesnych puszkach i etykietach wareckiego piwa widnieje data 1478. Cóż ona oznacza? Niektórzy sądzą, że jest to data założenia browaru w Warce. Otóż nie. W tymże roku książę mazowiecki Bolesław V wydał przywilej dla wareckich piwowarów, w którym przyznał rajcom, mieszkańcom i całej społeczności miasta Warszawy, prawo do wyłącznej sprzedaży piwa wareckiego. Oryginał tego dokumentu znajduje się w Archiwum Głównym Akt Dawnych w Warszawie. W tym samym archiwum znajduje się kopia dokumentu z 1483 r., w którym książę, pozwala mieszczanom Starej Warszawy na sprzedaż napojów i piwa wareckiego. Piwowarowie mają obowiązek dostarczać staroście z każdego waru po beczce piwa, za co starosta płaci jednorazowo 2 gr. Piwo z Warki ma być też dostarczane na dwór książęcy. Transport piwa odbywał się wówczas drogą wodną. Beczki były spławiane na barkach kursujących po Pilicy i Wiśle. Tak więc widzimy, że już w II połowie XV w. piwo wareckie było nie tylko znane, ale również cenione w Księstwie Mazowieckim.
Trzeba pamiętać, że tradycje piwowarskie na ziemiach polskich są bardzo bogate. Trunek ten był podstawowym napojem już od czasów słowiańskich. W średniowieczu spożywane było powszechnie zarówno przez zamożnych jak i ubogich. Jan Długosz tak pisze w swojej kronice: „Wina i oliwy kraj ten dla ostrego północnego zimna nie ma; zamiast wina używa piwa, które robią z żyta, pszenicy i jęczmienia albo orkiszu.” W XVIII wieku nadal trwa zamiłowanie do złotego trunku. Tak pisze o tym zjawisku Jędrzej Kitowicz: „Tam, gdzie piwo było w modzie, pili go od śniadania do obiadu, od obiadu do poduszki. Byli tak dobrego gardła niektórzy i tak przestronnego brzucha, że kufel piwa garcowy albo szklenicę taką, lub kielich bez nogi, z umysłu taki, żeby go nie można było postawić, kulawką zwany, duszkiem bez odpoczynku wypijali. Mieli do takiego wypijania poskładane różne kuranty krótkie, które nim prześpiwała kompania albo przegrała kapela, trzeba było garniec ów piwa do kropli wyłykać, bo jak nie wypił, to dolano i znowu kuranta zaczynano póty, póki nie mogący ponękać zbytniej miary, nie uprosił pardonu albo nie uciekł za drzwi, z czego drudzy mieli okazją śmiechu i prześladowania słabego.” Piciu piwa towarzyszył określony rytuał połączony z wykonywaniem odpowiednich gestów, powtarzanych przy każdym toaście określoną ilość razy. Nie trudno sobie wyobrazić, że przy każdym kolejnym kuflu trudniej było te gesty wykonać bez pomyłki, co z kolei wiązało się z wypiciem karnego kufla a u pozostałych biesiadników było przyczyną ogromnej radości. Piwo wykorzystywano również do przygotowywania potraw. Popularnym daniem była na przykład polewka piwna podawana z grzankami. Jej amatorem był podobno król Zygmunt Stary, który taką polewkę spożywał codziennie na śniadanie. Inny król - August III, jadał inną polewkę, nazywaną z niemieckiego kalteszal. Przyrządzało się ją z piwa, cukru, cytryny, chleba i rodzynek a w innej wersji dodawano również wino. Polewkę tę serwowano na zimno. Na początku XIX wieku zaczęto ją podawać w ogródkach piwnych, gdzie szybko zdobyła popularność.
Piwo było też napojem cenionym przez duchowieństwo. O tym warzonym w Warce wspomina w swoich pamiętnikach kardynał Henryk Gaetano - poseł papieża Klemensa VIII.
W roku 1596 pisze on „Przybyliśmy do Warki sławnej przez wyborne piwo, które rozchodzi się po całej Polsce. Jest ono białawe, szczypiące, z koloru i smaku dość podobne do wina” (Wincenty Hipolit Gawarecki, Opis miasta Warki). Z tym duchownym wiąże się też znana anegdota. Według niej kardynał po powrocie do Rzymu mocno zaniemógł. Cierpiąc bardzo przypomniał sobie smak wareckiego piwa i wyszeptał: Piva di Warka. Zgromadzeni wokół, pogrążeni w modlitwie duchowni, myśląc, że to jakaś polska święta, włączyli ją do odmawianej litanii: Sankta Piva di Warka, ora pro eo (Święta Pivo z Warki módl się za niego). Słysząc to kardynał wybuchnął śmiechem. W tym momencie dokuczający mu wrzód pękł
i duchowny poczuł się lepiej.
Wielkim entuzjastą piwa był poeta Jakub Teodor Trembecki (1643-ok. 1719). Uważał je m.in. za środek czyszczący zęby i dziąsła, skutecznie usuwający zwłaszcza ślady pozostawione przez tabakę. W zebranej przez niego antologii poezji polskiej, noszącej tytuł „Wirydarz poetycki”, znajduje się fragment konstatujący popularność wareckiego piwa w stolicy Polski:
„W naszym państwie znajdziesz piwa różne;
Klarowne i wystałe. Najdziesz tu leszczyńskie,
Łagodne, z gęstą pianą obaczysz brzezińskie,
Albo Łowickie, co więc chłopom gębę krzywi,
Albo Wareckie, którem Warszawa się żywi.”
Piwo wytwarzali rzemieślnicy zwani piwowarami. Również w Warce nastąpił dynamiczny rozwój tej gałęzi rzemiosła. Jedna z lustracji z XVI w. podaje, że w naszym mieście było wówczas trzydziestu piwowarów. Piwo serwowano w karczmach na terenie miasta a także sprzedawano je do okolicznych dworów i bogatych domów mieszczańskich. Jedna z karczm znajdowała się u zbiegu dzisiejszych ulic Cmentarnej i Pułaskiego. Nosiła nazwę „Za ostatni grosz”.
Według Anny Kornatek (archeolog), która powołała się na relację jednego z mieszkańców Warki, podczas prac ziemnych prowadzonych na rynku w latach 70-tych pod numerem 9 odkryto pozostałości zakładu piwowarskiego. Znajdowały się tam beczki, narzędzia i ceramika. (A. Kornatek – „Rzemiosło wareckie w XIV- XVIII” w. w Dzieje Warki 1321-1971). Hipolit Gawarecki wspomina, że browar istniał również przy klasztorze franciszkanów. W XIX w. powstał browar w majątku na Winiarach. Funkcjonował on aż do 1944 r., kiedy to został zniszczony w czasie działań wojennych. Na potrzeby browaru założono w dobrach Winiary chmielnik, który dostarczał surowca do produkcji piwa. Po wojnie na terenie byłego browaru powstała Warecka Wytwórnia Win.
Dziś tradycje piwowarskie kontynuuje Browar Warka. Decyzję o jego budowie podjęło Ministerstwo Przemysłu Spożywczego w 1971 r. Do użytku oddano go już w roku 1975. Na wybór naszego miasta jako miejsca budowy wpłynęły m.in. bogate tradycje piwowarskie. Zatrudnienie znalazło tu wówczas wielu mieszkańców Warki, co sprawiło, że wrócili oni w pewien sposób do zawodu, który uprawiali ich przodkowie. W listopadzie 1994 r. „Zakłady Piwowarskie w Warce” zostały sprywatyzowane, a od 1999 r. przedsiębiorstwo wchodzi w skład Grupy „Żywiec”. Dziś warecki browar to jeden z najnowocześniejszych tego typu zakładów w Europie. Rozsławia nadpilickie miasto - tak jak przed wiekami piwowarzy, którzy wyrabiali wyborne piwo w zaciszu swoich domowych warsztatów.
Od 2016 roku działa również Browar Rzemieślniczy BroWarka. Jak czytamy na stronie internetowej firmy - jej działanie jest wynikiem wieloletniego zainteresowania piwem i procesem jego warzenia. Oferuje kilka gatunków tego trunku, a w swojej pracy nawiązuje do tradycji piwowarskich miasta.
Nie sposób nie nadmienić, że jedna z hipotez co do pochodzenia nazwy miasta odnosi się właśnie do warzenia czyli wytwarzania piwa. Warką nazywano również jednostkę miary oznaczająca porcję piwa, uzyskaną podczas jednego warzenia. Jak widać - nie można mówić o historii miasta bez wspomnienia o tradycjach piwowarskich, dlatego temu zagadnieniu poświęcona jest część ekspozycji na wystawie stałej „Warka - Miasto dotknięte historią” w Muzeum im. Kazimierza Pułaskiego na wareckich Winiarach.
Elwira Zawadzka
Słowniczek
chmielnik - plantacja chmielu
garniec - jednostka miary pojemności, zarówno cieczy jak i materiałów sypkich, wywodząca się od glinianego naczynia używanego w gospodarstwie; na przestrzeni wieków garniec miał różną pojemność, która zależała też od regionu; garniec to 1/72 beczki, przyjmując, że beczka piwa miała od 130 do 168 litrów - to garniec mierzył od 1,8 do 2,3 litra piwa
kulawka - szklany kielich bez podstawy, stawiany do góry dnem, przystosowany do jednorazowego wypicia całej zawartości kielicha, powszechny na ziemiach polskich w XVIII w.
kurant - melodia wygrywana przez mechanizm umieszczony w zegarze lub pozytywce, tu w znaczeniu przyśpiewki śpiewanej podczas picia toastu
warka - jednostka miary, oznaczająca porcję piwa uzyskaną podczas jednego warzenia
https://muzeumpulaski.pl/podstrony?start=30#sigProIdebfb92e96c
- Szczegóły
- Kategoria: Podstrony
W Bibliotece Książąt Czartoryskich w Krakowie pod numerem inwentarzowym 1418 znajduje się pergaminowy rękopis. Jest to najstarszy przekład na język polski statutów prawnych. Na str. 82 czytamy, że pierwsza częsc kodeksu była cpvszana przes Mykolaya Svleda, pyszarza y bvrgmystrża wareczskego, myesczanyna, *atha Narodzenya Bożego thyszącz cztirszeth y cztirdzesczy dzewyąthego (1449), a na str. 112, że część druga napisana została przęs rąnkąn Mykolaya Suleda, pyszarza i burgmistrza w thy czassy warzeezskyego, w szobothąn wyelkan, dzyen swantego Ambroszego, lath Narcdzenya Bożego tyssyancz cztirzystha pyanezdzyesyantego» (4 kwietnia 1450). (– pisownia oryginalna za Miscellanea, Aleksander Birkenmajer, Przegląd Biblioteczny, 1938, Z.1, s. 18). Manuskrypt ten występuje pod nazwą Kodeksu Świętosławowego. Powyższy zapis dostarcza nam informacji, że autorem rękopisu był mieszczanin, burmistrz Warki Mikołaj Suledo a kodeks powstał w latach 1449 – 1450. Kodeks ten często jest nazywany Kodeksem Suleda. Co zawiera ten rękopis, jak powstał, dlaczego napisał go Mikołaj z Warki?
Kodeks Świętosławowy zawiera przetłumaczone na język polski zbiory praw polskich i mazowieckich. Prawa polskie – statuty wiślicko-piotrkowskie (1347-1362) z czasów panowania Kazimierza Wielkiego oraz przywileje nadane przez Władysława Jagiełłę (warcki z 1423 r., jedlneńsko - krakowski z 1433 r.) przetłumaczył Świętosław z Wojcieszyna. Prawa mazowieckie – statuty z lat 1377 – 1426 zostały przetłumaczone przez Macieja z Różana. Świętosław był duchownym, prawnikiem, kustoszem kolegiaty św. Jana w Warszawie. Maciej był duchownym, pełnił urząd kanclerza na książęcym dworze. Obaj związani byli, jak widać, z dworem księcia czersko – warszawskiego Bolesława IV (1421 – 1454).
Książę Bolesław IV to władca, który był lojalnym lennikiem Korony unikającym konfliktów, zwolennikiem współpracy. W czasie bezkrólewia 1444 – 1447 był nawet kandydatem szlachty na tron. Ostatecznie królem Polski i Litwy został Kazimierz Jagiellończyk, a Bolesław IV wziął udział w koronacji nowego monarchy (1447 r.). Władca Mazowsza od ponad dwudziestu lat rządzący księstwem, będący lennikiem Polski, mający kontakty z dworem królewskim doskonale rozumiał potrzebę przetłumaczenia zbiorów praw polskich i mazowieckich napisanych w j. łacińskim, na język polski. W ówczesnej Europie językiem urzędowym była łacina, korespondencja i dokumenty, akty prawne itd. tworzone były w j. łacińskim – nie inaczej było na ziemiach polskich. Pomijając fakt, że Bolesław IV sam łaciny nie znał, wiedział jak istotna jest znajomość prawa przez szerokie kręgi społeczności, zapewniająca jednakową wykładnię. Znajomość, a nawet konieczność ułatwiająca zarządzanie księstwem, przyspieszająca jego rozwój oparty na współpracy z Koroną. Stąd decyzja o zleceniu tłumaczeń Maciejowi z Różana i Świętosławowi z Wojcieszyna – prawnikom ze swojego najbliższego otoczenia.
Przetłumaczone zbiory praw polskich i mazowieckich zostały przepisane przez Mikołaja Suleda. Zanim spróbujemy odpowiedzieć na pytanie – dlaczego właśnie jemu powierzono to zadanie, wyjaśnijmy kwestię nazwiska. Suled, Suleda czy może Suledo – Mikołaj występuje pod różnymi nazwiskami. Wydaje się, że wersja nazwiska Suledo jest najwłaściwsza. Sugeruje ją wspomniany już Aleksander Birkenmajer, który powołuje się na zapiskę archiwalną z sądowych ksiąg kościelnych poznańskich z 1464 r. Przytacza zawarty w niej zapis …Prividus Nikolaus Suledo oppidus de Warka… Nazwisko występuje tu w mianowniku czyli Mikołaj Suledo.
O Mikołaju Suledo wiemy niewiele. Pewnych informacji dostarcza Edward Potkowski (Średniowieczne polonika rękopiśmienne w zbiorach obcych). Historyk podczas badań dotyczących rękopisów, natknął się w Neapolu na Kodeks Mikołaja Suleda (nie był to Kodeks Świętosławowy). Kodeks został napisany przez Mikołaja, syna mieszczanina z Warki ,w szkole kolegiackiej w Łowiczu (szkoła ta powstała w 1433 r.) w I poł. XV w. Podstawowym tekstem tej księgi jest wprowadzenie do filozofii przyrody Arystotelesa. Po ukończeniu szkoły Mikołaj wrócił do Warki, gdzie pracował we władzach miejskich i jako świecki zarządca dóbr kościelnych. Manuskrypt zawierający teksty przydatne duchownemu nie był mu potrzebne, więc podarował go Janowi Kapistranowi – Giovani da Capestrano (1386 – 1456), franciszkanin, sławny wówczas włoski kaznodzieja, w latach 1453 – 54 przebywał w Europie Środkowej, także w Polsce, gdzie w Krakowie udzielił ślubu Kazimierzowi Jagiellończykowi i Elżbiecie Rakuszance. Swoimi kazaniami nawoływał do krucjaty antytureckiej. Łowicki kodeks Mikołaja wraz z księgami Kapistrana trafił do Neapolu. Znajduje się tam do dziś, przechowywany w Bibliotece Narodowej.
Widzimy więc, że Mikołaj już wcześniej zajmował się kopiarstwem. Pracował na zlecenie. Przepisywanie było zajęciem trudnym, czasochłonnym i bardzo żmudnym – dobrych kopistów było niewielu. Jak prawnicy Bolesława IV „trafili” do Warki? Tego nie wiemy, ale wiadomym jest, że urząd kustosza kolegiaty św. Jana w Warszawie, który sprawował Świętosław był opłacany częścią dochodów parafii Warka, nie można wykluczyć, że Świętosław mógł odwiedzić Warkę i poznać burmistrza Suleda.
Kodeks składa się z 58 kart czyli 116 stron o wymiarach 315 x 245 mm, napisany jest na pergaminie. Na drugiej stronie rękopisu znajduje się malowidło przedstawiające szereg postaci. Zostały one opisane przez historyka literatury prof. Romana Pilata. Na górnym obrazku widnieją siedzące postacie – wśród nich król, obok niego biskup. Za biskupem siedzi czterech innych biskupów, podobnie za królem, książę i czterech dygnitarzy świeckich. Na dolnym obrazku przedstawione są dwie postacie stojące ze skrzyżowanymi rękami. Starsza osoba o siwych włosach może przedstawiać Świętosława z Wojcieszyna, natomiast młodsza, w purpurowej szacie Mikołaja Suleda, który z polecenia księcia Bolesława IV, prosi Świętosława o przetłumaczenie praw polskich.
Pierwsze 83 strony to tekst opisujący prawa polskie, kolejne prawa mazowieckie. Pismo manuskryptu, jak zauważa Joachim Lelewel (Księgi Ustaw Polskich i Mazowieckich, Wilno 1824), jest jednostajne, w części pierwszej „większa jest niestałość i kapryśność ortografii”. W drugiej części większa jest „jednostajność i regularność”. Różnice muszą „wynikać z tłumaczów”. Tłumaczenia są mazowieckie i „dialektem mazowieckim dopełnione”. Gotyckie pismo książkowe jest równe i kształtne, kaligraficzne. Rubrykowanie, inicjały i malunki wg. A. Birkenmajera świadczą o tym, że Mikołaj Suledo był zawodowym kopistą, choć niezbyt dobrze radził sobie z „malowidłami”. Na stronach 83 i 112 znajdują się, wspomniane na początku tekstu, kolofony z datami 1449 i 1450. Kodeks powstawał w latach 1448 – 1450.
Po 1450 r. manuskrypt był przechowywany w kancelarii książęcej (do czasu włączenia Mazowsza do Korony w 1526 r.), w XVII wieku znajdował się w bibliotece kapucynów w Krakowie, na pocz. XIX w trafił do księgozbioru biblioteki Czartoryskich w Puławach. Dziś rękopis znajduje się w Bibliotece Książąt Czartoryskich w Krakowie.
Kodeks napisany przez Mikołaja Suleda uznawany jest za najwcześniejszy, czyli najstarszy spis praw w języku polskim, jest jednym z najcenniejszych zabytków polskiego, średniowiecznego języka prawnego. Fakt, że tak ważny dla polskiego prawa w XV w. kodeks powstał w Warce, został napisany przez mieszczanina – burmistrza Warki pozwala nam sądzić, że miasto odgrywało znaczącą role na południowym Mazowszu.
Piotr Kupnicki
Słowniczek:
Gotyk, pismo gotyckie – drugi główny krój pisma średniowiecznego, po minuskule karolińskiej. Pismo to charakteryzowało się łamanymi i bardzo ozdobnymi konturami. Używane od pierwszej połowy XIII w. do XVII w. (w Polsce).
Pergamin – łac. membrana, podstawowy materiał pisarski księgi średniowiecznej. Wyrabiany był ze skór młodych zwierząt: kóz, owiec i cieląt. Skóra nie była garbowana, lecz poddawana różnym procesom, mającym na celu jej zmiękczenie i wybielenie m.in. wygładzanie pumeksem, kredowanie. W średniowiecznej Europie istniały dwie metody wyrabiania pergaminu – południowa, pochodząca z Włoch (charta italica) i północna (charta teutonica). Pergamin południowy był delikatniejszy i cieńszy, ale za to bardziej podatny na żółknięcie od strony sierści. Północny był grubszy, sztywniejszy i mniej zółkł. Do pisania na pergaminie używano inkaustu. Wyrabiany był on z kwasu garbnikowego, pochodzącego z narośli na dębach zwanych galasówkami, gumy arabskiej oraz siarczanu miedzi. Pergamin był stopniowo wypierany przez papier, szczególnie po wynalezieniu druku w poł. XV w.
Kolofon – rodzaj notatki sporządzonej przez kopistę najczęściej na końcu, pod tekstem. Treść kolofonu była różna, zależna od inwencji kopisty. Autor zazwyczaj się przedstawiał, niekoniecznie z nazwiska, mógł podać pseudonim, dostarczał informacji na temat miejsca i czasu powstania kopii, wyjawiał dla kogo sporządził kopię.
Rubrykacja, rubryka – łac. rubrum – czerwony atrament, zapisywanie fragmentów rękopisu czerwonym atramentem, pełniła funkcję dekoracyjną. Podstawowym kolorem tekstu był czarny Rubryka opisywała tekst i do niego wprowadzała. Spotykamy ją na początku dzieła lub na początku rozdziału czy podrozdziału, a nawet paragrafu. Czasami rubryki rozrastały się do kilku linijek, dzięki nim łatwiejsza była orientacja w tekście.
https://muzeumpulaski.pl/podstrony?start=30#sigProId268db841e5
- Szczegóły
- Kategoria: Podstrony
Kiedy w roku 1732 starostwo wareckie objął w posiadanie niespełna trzydziestoletni Józef Pułaski herbu Ślepowron, wieść ta lotem błyskawicy musiała rozprzestrzenić się po okolicy, szczególnie wśród szlachty. Młody adwokat udzielający się politycznie i pochodzący z odległej – z punktu widzenia Warczan – wsi Pułazie, był ciekawą osobą, która szybko pięła się po szczeblach kariery, umiejętnie zyskując poparcie wśród wpływowych rodów. Przyszłość pokazała, że dał on początek kolejnej wielkiej historii, której tłem stała się Warka.
Wyniszczające wojny, które spustoszyły teren Rzeczypospolitej w XVII w. sprawiły, że w kolejne stulecie Polska wchodziła osłabiona. Podupadły miasta i wsie. Dynastia Wettynów, która objęła polski tron po śmierci „Lwa Lechistanu”, pogromcy Turków – Jana III Sobieskiego, nie wzmocniła pozycji kraju na arenie międzynarodowej. Drogo kosztowały Polskę sny o potędze Augusta II Mocnego. Nowy monarcha, prowadzoną przez siebie polityką, sprowadził na Polskę już na początku swojego panowania kolejne wojenne nieszczęścia. Krajem co chwila targały zamieszki i niepokoje. Król, rodem z Saksonii, stracił nawet na pewien czas koronę. Obce wojska panoszyły się na polskich ziemiach. Sojusznicy Augusta II, Rosjanie, grabili kraj czyniąc w nim spustoszenie. Dramatyczne wydarzenia nie ominęły widocznie i Warki, skoro jeden z im współczesnych, wareckich zakonników, prawiąc w kazaniu o końcu świata powiedział: „Jeżeli Moskal nasz sprzymierzeniec i przyjaciel tak sobie z nami poczyna, cóż tedy czynić będzie diabeł, który przy końcu świata przyjdzie mając gniew wielki?”
W takim to właśnie czasie, w 1704 r., przyszedł na świat Józef Pułaski. Pochodził z rodziny drobnoszlacheckiej, katolickiej, której członkowie nie raz bronili ojczyzny przed nieprzyjacielem. Józefowi nie dane było czerpać pierwszych życiowych nauk od ojca bo ten zginął pod Kaliszem, niespełna dwa lata po jego narodzinach, w bitwie będącej doskonałym odzwierciedleniem panującej w tamtym czasie sytuacji: walki stronnictw politycznych, swarów społecznych i mieszania się państw ościennych w wewnętrzne polskie sprawy.
W tamtym czasie nikt z rodziny Pułaskich nie mógł przypuszczać, że owe dziecię-półsierota zwiąże swoje losy z leżącą nad Pilicą Warką, a jego osoba stanie się jedną z pierwszoplanowych postaci środowiska szlacheckiego drugiej połowy XVIII w. Zapewne nikt wówczas nie zakładał, że w myśl tradycji rodzinnej chwyci za broń i poprowadzi kolejne pokolenie Pułaskich – na czele z synem Kazimierzem - do sławy na polach bitew w imię obrony wolności i wiary katolickiej.
Zanim jednak do tego doszło Józef Pułaski odebrał wykształcenie, które pozwoliło mu na rozwijanie kariery adwokackiej. Jednocześnie prowadził działalność polityczną. Współpracował najpierw z Janem Klemensem Branickim, a następnie poparcie odnalazł wśród Czartoryskich. To oni pomogli mu w 1732 roku objąć starostwo wareckie. Od tej chwili, aż po kres swojego życia mógł się dumnie tytułować Panem Starostą Wareckim! Nie była to jedyna funkcja jaką mógł się pochwalić. Zgromadził ich wiele, tak jak dóbr rozsianych w różnych zakątkach kraju. Określeniem starosty wareckiego tytułowano go jednak nader często sprawiając, że z Warką utożsamiany był najmocniej. I to właśnie jako starosta warecki został zapamiętany przez historię.
Czym zatem było owo starostwo wareckie, które w posiadanie objął szlachcic rodem ze wsi Pułazie? W Encyklopedii Staropolskiej Z. Glogera wydanej na początku XX w. czytamy: „W miarę czy w starostwie był gród i sądownictwo, lub nie było go, starostowie byli „grodowi” lub „niegrodowi”, tak jak starostwa „grodowe” i „niegrodowe”.
Pojęcia obecnego starostwa czy też starosty są nam świetnie znane. Są one związane z jednostką samorządu terytorialnego nazywaną powiatem. Wielokrotnie wiele spraw urzędowych załatwiamy w siedzibach powiatów, czyli starostwach, w których najważniejszą funkcję pełni – wybierany przez Radę Powiatu - starosta.
W epoce przedrozbiorowej funkcja starosty wyglądała inaczej. Z założenia miała to być osoba, która nabywała lub otrzymywała starostwa ze względu na zasługi względem kraju, stąd nazywano je „chlebem dobrze zasłużonych” [panis bene merentium]. Idea była znakomita. W praktyce jednak dochodziło do sytuacji, w których starostwa obejmowały osoby korzystające z poplecznictwa, czy też mogące poszczycić się znacznym zasobem środków finansowych. Często niestety nie mieli oni wiele wspólnego z zasługami dla kraju. Starostwa kusiły wielu. Grodowe zapewniały bowiem wysoką godność, a niegrodowe pokaźne dochody. Reasumując, starosta był rządcą dóbr królewskich. Do jego zadań odwoływał się ks. Marceli Ciemniewski w „Dziejach miasta Warki”. Warecki duchowny przypominał, że starosta miał do odegrania ważną rolę w wyborach na burmistrza. On to, po głosowaniu odbytym w magistracie, a poprzedzonym jeszcze gremialnym udziałem społeczności w mszy świętej, zatwierdzał na urząd stosownego kandydata. Siedziba władzy burmistrza odgrywała zresztą ważną rolę w życiu obywateli Warki. Tu odbywały się m.in. sądy magistrackie przynajmniej do roku 1750, kiedy to ratusz miał popaść w ruinę.
Smutny koniec dawnego wareckiego magistratu nadszedł jednak niemal dwadzieścia lat po tym, jak Józef Pułaski wszedł w dysponowanie starostwem. Jaką zobaczył wówczas Warkę? Z pewnością zwrócił uwagę na opłakany stan franciszkańskich zabudowań. Z powodu tragicznych dziejowych wypadków budowa kościoła zakonników nie postępowała do przodu, a klasztor był zaniedbany. Przypuszczalnie przy wareckim kościele działała szkółka parafialna, prowadzona przez miejscowe duchowieństwo, jak to i w wielu innych miejscach bywało. Do niej to zapewne skierował pobożny warecki starosta swoje dzieci na pierwsze nauki. A czego tam uczono? „(…) pacierza, czytać, pisać, rachować, bojaźni Boskiej a przyjaźni ludzkiej, a nadewszystko wpajano w umysły dziatek zasady religji i dobrych obyczajów”.
Raczej już nie spotkały tam ojca Rafała Chylińskiego, obecnie błogosławionego, który swego czasu pełnił posługę duszpasterską w Warce. Ten wyjątkowy zakonnik zasłynął nie tylko z głoszenia kazań, ale również ze wspierania ubogich. W latach 20. XVIII w. opuścił Warkę by głosić Słowo Boże m.in. w Łagiewnikach. W nadpilickim grodzie rodzina Pułaskich mogła za to poznać o. Paulina Sękowskiego, który dokończył budowę kościoła franciszkańskiego i położył wielkie zasługi dla miejscowej wspólnoty zakonnej.
Należy zakładać, że starosta wielokrotnie gościł tak w kościele, jak i w budynkach klasztornych. Z zabudowań tych już niedaleko było do drewnianego wówczas mostu na Pilicy, zlokalizowanego gdzieś między obecną ulicą Ogrodową, a Winiarami. Nim to pan Pułaski wielokrotnie musiał przekraczać rzekę w drodze do swoich majątków rozpościerających się na południu. O dobrych drogach nie mogło być wówczas mowy, więc po leśnych i polnych traktach podróżował konno. Całą Warkę mógł jednak obejść bardzo szybko piechotą. Miasto było wówczas zdecydowanie mniejsze niż obecnie.
Ciekawe czy Józefowi Pułaskiemu zdarzało się korzystać z usług wareckich szewców? W XVIII w. cech szewski – choć handel i rzemiosło podupadło - nadal odgrywał pewną rolę w nadpilickim grodzie. Ksiądz Ciemniewski podkreślił jego związki z kościołem i dbanie starszych cechu nie tylko o kwestie materialne, ale i o sprawy natury moralnej. Być może fachowość wareckich szewców trafiła w gusta starosty. Pewności jednak co do tego, czy zdarzyło mu się nabyć u nich nowe, wygodne baczmagi mieć nie możemy. Takowe z pewnością były mu potrzebne, skoro znaczną cześć czasu spędzał w podróżach. A to posłował na sejmach, a to wyjazdów wymagały inne sprawy natury politycznej lub też zwyczajnie objeżdżał włości i dobra, o granice których - jak przystało na prawdziwego sarmatę - dbał. W jednym z datowanych na XIX w. dokumentów przechowywanym w Archiwum Państwowym w Radomiu czytamy, że w lasach puszczy stromieckiej, rozciągających się zaraz na południe od Warki istniały „Sosny wielkie ciosy mające, ieszcze przez niegdy[ś] W[ielmożnego] Starostę Puławskiego porobione”. Zaciosy te pokazywały dokąd sięgają rządy pana Pułaskiego nad ziemią, której mieszkańcy – jak wskazują zachowane akta – dobrze go zapamiętali.
Wydaje się, że Józef Pułaski ze swojej funkcji starosty wareckiego musiał wywiązywać się co najmniej poprawnie, skoro przez ponad trzydzieści lat, aż po kres swojego życia, mógł się nią szczycić w zmieniających się przecież dynamicznie warunkach politycznych. Hasło „starosta warecki” na trwałe splotło się z jego postacią stając się tym samym ważną częścią miejscowej spuścizny historycznej. Pomogła w tym nie tylko tradycja lokalna czy zapisy w źródłach, ale i literatura. Już w XIX-wiecznej powieści „Pułascy” autorstwa Stanisława i Leona Chrzanowskich na czoło wysuwa się określanie Pułaskiego starostą wareckim. Stamtąd też nieco więcej możemy dowiedzieć się (choć tylko hipotetycznie) o jego wyglądzie i cechach:
„Według podań współczesnych, był to mąż niewielkiego wzrostu, przyjemny, gościnny, szczery, śmiały, energiczny, poczciwy, dobry prawnik, doskonale znający sprawy krajowe, ale nie mający wyobrażenia o sprawach zagranicznych i polityce mocarstw europejskich nawet sąsiednich. Przytomny i logiką celujący mówca, mówił płynnie a powoli i przeplatał mowę przypowieściami (…). Pułaski nosił strój polski, a w czasie konfederacyi barskiej miał już włos i wąs siwy”.
Nieco inaczej obraz Pułaskiego odmalowano w niewielkiej popularnej publikacji biograficznej wydanej w 1889 r. nakładem Towarzystwa imienia Stanisława Staszica ze Lwowa: „Wysoki, silnie zbudowany, z podniesioną do góry głową miał minę prawdziwie senatorską”.
Dziś już nie warto się spierać czy był to człowiek niewielkiego czy jednak wysokiego wzrostu. Faktem jest, że musiał mieć silną osobowość, skoro stanął na czele konfederacji barskiej - szlacheckiego zrywu zbrojnego zawiązanego w 1768 r. w imię obrony wolności i wiary katolickiej. Poprowadziła go do tego obrana droga polityczna. Kręta i wyboista. Komuś bowiem, kto wysuwa się na czoło frakcji politycznej i rozpoczyna intensywne zabiegi dla poparcia swych działań wrogów, nigdy nie zabraknie.
Józef Pułaski musiał zdawać sobie sprawę, że wiele ryzykuje angażując się w działalność polityczną, która zwracała uwagę przedstawicieli mocarstw sąsiednich bacznie monitorujących polskie sprawy. Z biegiem czasu wzrastała przecież jego fortuna i posłuch wśród braci szlacheckiej. Majątek stawał się coraz większy: także dzięki ożenkowi z Marianną z Zielińskich, która wniosła mu w posagu m.in. dobra w okolicach Warki. W rejonie Pilicy i Radomki zgromadził zatem włości, które nie tylko były królewskimi dzierżawami, ale i dobrami prywatnymi. Posiadał w tych stronach m.in. Grabów czy Goryń. Zachowały się nawet jego listy pisane w tych miejscowościach. W aktach metrykalnych parafii wareckiej przetrwały zaś wpisy dotyczące córek i synów starosty Pułaskiego. O tych dokumentach i ich zawiłej historii można by napisać odrębny, niezwykle zresztą ciekawy, artykuł.
Związki Pułaskich z nadpilickim grodem potwierdza również ks. Marceli Ciemniewski przytaczając interesujące, lokalne podania jak choćby to, według którego przed 1765 r. Józef Pułaski miał wystawić niedaleko południowego brzegu Pilicy kościółek św. Barbary. W 1765 r. ślub w majątku w podwareckich Winiarach brała jedna z jego córek o czym zawiadamiała nawet prasa warszawska! Żona Pułaskiego występuje też w aktach okolicznych parafii jako matka chrzestna. Zakłada się też, że rodzina Pułaskich była członkiem działającego przy wareckiej parafii bractwa św. Józefa.
Józef Pułaski potrafił zatem poradzić sobie w życiu konsekwentnie budując swoją pozycję polityczną i gospodarczą. Cieszył się przy tym z licznego potomstwa i wzrostu swojej popularności w kręgach szlachty. Patrząc na rozwój sytuacji politycznej niejednokrotnie z perspektywy majątku w podwareckich Winiarach, który był jedną z jego siedzib, obserwował pogarszającą się sytuację Polski. W imię wyznawanych przez siebie wartości rzucił więc na szalę wszystko co posiadał i porwał masy szlacheckie do walki o wiarę i wolność.
Starosta warecki zaangażowanie w konfederację barską okupił śmiercią. Zmarł w 1769 r. wtrącony do aresztu w Kopance nad Dniestrem na skutek wewnętrznych intryg w łonie konfederatów. Wysoką cenę za udział w walkach konfederackich zapłacili jego synowie. Najstarszy – Franciszek (mogący się poszczycić wójtostwem wareckim) zginął w jednej z potyczek; drugi z kolei – Kazimierz, słynny obrońca twierdzy jasnogórskiej i przyszły generał rewolucji amerykańskiej, musiał Polskę opuścić po upadku konfederacji; najmłodszy – Antoni, trafił do niewoli rosyjskiej. Nic dziwnego zatem, że tak tragiczna historia sprawiła, że narrator w jednej z XIX-wiecznych, literackich opowieści tak kształtuje reakcje dawnego towarzysza mości Pułaskiego: „Przechodziłem w myśli każde słowo pana Dynowskiego, jego radość, kiedyśmy pili zdrowie starosty Wareckiego, żal, kiedy mówił o przedwczesnym zgonie starosty, a jakąś zawziętość, kiedy pił na pohybel wrogom jego”.
Ciężar radzenia sobie z trudną, pokonfederacką, sytuacją rodzinną spoczął zatem na Mariannie Pułaskiej, na którą – prawem dożywocia – przeszły dobra męża. Warka w tamtym czasie prezentowała się skromnie. Według powstałej zaledwie kilka lat wcześniej lustracji, w 1765 r., miasto posiadało zaledwie 24 domy, a obywatele jego byli „nędzni i ubodzy”. Położony nad Pilicą gród mógł się pochwalić kilkoma kościołami, ale część z nich wówczas to „małe, drewniane kapliczki świadczące o uczuciach religijnych mieszkańców”. Co prawda niewielka mapa Warki datowana na nieco późniejszy okres (ok. 1792 r.) i przechowywana w zbiorach berlińskiej biblioteki nie sugeruje aż tak smutnego obrazu miasta jak przedstawia to ww. lustracja, ale nie ma się co oszukiwać, Warka podupadła tak jak i cała Rzeczypospolita. W drugiej połowie XVIII w. próżno było doszukiwać się prężnej działalności piwowarów niegdyś rozsławiających gród.
Zachowały się informacje, że w 1771 r. Marianna Pułaska z wareckiego starostwa opłacała „kwarty złp. 665 gr. 18 a hyberny złp. 2337 gr. 27”. Są przesłanki, że jeszcze w latach 80. XVIII w. odgrywała pewne znaczenie w życiu samorządowym i gospodarczym Warki, choć na mocy decyzji sejmowej z 1773 r. starostwo wareckie miało przypaść w udziale Ignacemu Rychłowskiemu. Starania o przejęcie tych dóbr nie mogą dziwić. Pozycja rodziny Pułaskich w państwie, którego głową był król Stanisław August i z którym „nie po drodze” było m.in. najsłynniejszemu z rodziny - Kazimierzowi, była słaba. Pomimo, że w królewskie łaski starał się wkupić Antoni Pułaski, organizując w 1776 r. całonocną iluminację Warki z okazji imienin monarchy, to lata świetności rodu odchodziły do przeszłości. Marianna zmarła w 1791 r. nie doczekawszy pojawienia się w Warce Naczelnika Tadeusza Kościuszki z wojskiem i nie będąc świadkiem ostatniego rozbioru Polski, który wkrótce podzielił nadpiliczne włości związane z Pułaskimi pomiędzy Prusy i Austrię. Kres XVIII w. przyniósł nowy ład i porządek w Europie Środkowej. Niespodziewanie w XIX wiek Warka wchodziła jako miasto przygraniczne. Kiedy na zajętych polskich terenach kształtowała się nowa administracja zaborców, w podwareckich Winiarach, w 1797 r., przyszedł na świat Piotr Wysocki, który miał w przyszłości zainspirować społeczeństwo do walki w imię suwerenności Polski. To już jednak zupełnie inna historia…
Karol Kucharski
Słowniczek:
Baczmagi - rodzaj obuwia z cholewami i lekko zadartymi noskami. Szyte według wzorów wschodnich. Popularne w XVII i XVIII wieku m.in. wśród szlachty.
Hyberna - danina pieniężna pobierana w dawnej Polsce z dóbr królewskich i duchownych przeznaczona na opłacenie żołdu wojska w zimie. Hyberna obciążała obok kwarty kieszeń starostów i dzierżawców, ponieważ pobierana była z królewszczyzn.
Kwarta - ustanowiona w 1563r. coroczna wpłata 1/4 dochodów z dóbr królewskich (od 1567r. tylko 1/5), przeznaczona na utrzymanie wojska zaciężnego (dlatego zwanego kwarcianym)
Lustracja – kontrola stanu majątkowego i dochodowości dóbr królewskich
Sarmaci – ludy koczowniczo-pasterskie przemieszczające się przed setkami lat z terenu Azji na obszar Europy. Do legendy przeszła ich bitność oraz umiłowanie wolności i niechęć do zwierzchności. W okresie staropolskim rozwinęła się formacja kulturowa tzw. sarmatyzmu, który zakładał m.in., że polska szlachta wywodzi się od owych bitnych Sarmatów.
https://muzeumpulaski.pl/podstrony?start=30#sigProId6a727b09fa
- Szczegóły
- Kategoria: Podstrony
15 maja, po przerwie spowodowanej pandemią, skromniej niż zwykle, powraca Noc Muzeów. W tym roku będzie ona miała trochę inny przebieg niż dotychczas, dostosowany do aktualnej sytuacji pandemicznej.
Nasze Muzeum można zwiedzać tradycyjnie z zachowaniem obowiązujących rygorów sanitarnych w godzinach 13.00 – 21.00 (ostatnie wejście o 20.00), a także online.
Zapraszamy do wirtualnego zwiedzania pałacu w Winiarach i zabytkowego parku, link
Film "Pragnienie wolności", link
Winiary film (Kuba Szydło), link
TV Zebra Radom na zlecenie Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego – zaprasza do Muzeum
Wystawa „Warka – miasto Pułaskiego”, link (PDF)
Wystawa „Polsko-amerykańskie historie”, link (PDF)
Cykl SPACERKIEM PO PAŁACU, link
Cykl SPACERKIEM PO PARKU, link
- Szczegóły
- Kategoria: Podstrony
Na początku była Varca - część I
W 2021 roku obchodzimy 700 – lecie Warki – to oznacza, że rok 1321 wyznacza pewną cezurę w historii miasta. Warka należy do najstarszych miast na Mazowszu. Skąd wzięła się ta data, co oznacza, dlaczego przyjęto ją jako początkową, jubileuszową w dziejach miasta? Czy przed 1321 r. Warki nie było? Spróbujmy znaleźć odpowiedź na te pytania.
Providus Nicolaus Suledo, oppidanus de Warka - część II
W Bibliotece Książąt Czartoryskich w Krakowie pod numerem inwentarzowym 1418 znajduje się pergaminowy rękopis. Jest to najstarszy przekład na język polski statutów prawnych. Na str. 82 czytamy, że pierwsza częsc kodeksu była cpvszana przes Mykolaya Svleda, pyszarza y bvrgmystrża wareczskego, myesczanyna, *atha Narodzenya Bożego thyszącz cztirszeth y cztirdzesczy dzewyąthego (1449), a na str. 112, że część druga napisana została przęs rąnkąn Mykolaya Suleda, pyszarza i burgmistrza w thy czassy warzeezskyego, w szobothąn wyelkan, dzyen swantego Ambroszego, lath Narcdzenya Bożego tyssyancz cztirzystha pyanezdzyesyantego» (4 kwietnia 1450). (– pisownia oryginalna za Miscellanea, Aleksander Birkenmajer, Przegląd Biblioteczny, 1938, Z.1, s. 18). Manuskrypt ten występuje pod nazwą Kodeksu Świętosławowego. Powyższy zapis dostarcza nam informacji, że autorem rękopisu był mieszczanin, burmistrz Warki Mikołaj Suledo a kodeks powstał w latach 1449 – 1450. Kodeks ten często jest nazywany Kodeksem Suleda. Co zawiera ten rękopis, jak powstał, dlaczego napisał go Mikołaj z Warki?
„Pomyślność Warki stała przede wszystkim piwem” - część III
Warka to nazwa, która w mniejszym lub większym stopniu kojarzy się większości Polaków. Z czym się kojarzy? Oczywiście z piwem. Wiele osób nie wie, gdzie znajduje się nasze miasto, ale doskonale zdaje sobie sprawę, że produkuje się tu piwo. Omawiając historię Warki nie sposób więc nie nadmienić o tradycjach piwowarskich. A jak się to wszystko zaczęło?
„Warka – pierwsze miasto po Warszawie w dawnej ziemi czerskiej i warszawskiej” - część IV
Początki intensywnego rozwoju Warki możemy znaleźć już w XV wieku. Dogodne położenie na skrzyżowaniu dróg: wodnej – Pilica uchodząca do głównej rzeki Polski Wisły – oraz lądowej – szlak wiodący z Krakowa przez Radom, Warkę do Torunia i przez Czersk do rozwijającej się Warszawy znacząco wpływało na rozwój handlu. Już w 1456 r. z nakazu króla, Warka (obok Warszawy, Grójca, Rawy), jako miasto leżące przy drodze toruńskiej, zobowiązana była do sprowadzania soli bocheńskiej.
„Dawniej było tu silne tętno życia i płynęła chwała Boża, szczególniej podczas Adwentu..." - część V
„Dawniej było tu silne tętno życia i płynęła chwała Boża, szczególniej podczas Adwentu, Majowego Nabożeństwa i na rozgłośny odpust na Matkę Bożą Szkaplerzną. Mury nie były w stanie pomieścić tłumów ludu, który przybywał zapisując się do Bractwa Szkaplerza.”
Rok 1656… O Bitwie pod Warką i Stefanie Czarnieckim niezapomnianym w Warce - część VI
W lipcu 1655 r. na ziemie Rzeczypospolitej wkroczyły wojska króla szwedzkiego Karola X Gustawa. Pospolite ruszenie skapitulowało prawie bez walki. „Niech żyje Karol Gustaw król!” – wołali zdrajcy. Król Jan Kazimierz schronił się w Głogówku na Śląsku. Zaczął się jeden z najtragiczniejszych okresów w dziejach Polski, zwany „potopem szwedzkim”. Szwedzi palili miasta, rabowali kościoły. W listopadzie i grudniu 1655 r. bezskutecznie oblegali klasztor na Jasnej Górze. 29 grudnia 1655 r. w Tyszowcach koło Zamościa – z inicjatywy kasztelana kijowskiego Stefana Czarnieckiego, wiernie stojącego przy Janie Kazimierzu – zawiązała się konfederacja wymierzona przeciwko Szwedom.
Pan starosta warecki i trudny wiek XVIII - część VII
Kiedy w roku 1732 starostwo wareckie objął w posiadanie niespełna trzydziestoletni Józef Pułaski herbu Ślepowron, wieść ta lotem błyskawicy musiała rozprzestrzenić się po okolicy, szczególnie wśród szlachty. Młody adwokat udzielający się politycznie i pochodzący z odległej – z punktu widzenia Warczan – wsi Pułazie, był ciekawą osobą, która szybko pięła się po szczeblach kariery, umiejętnie zyskując poparcie wśród wpływowych rodów. Przyszłość pokazała, że dał on początek kolejnej wielkiej historii, której tłem stała się Warka.
Świetlista noc i mroczna samotność - część VIII
Koniec wieku XVIII i początek XIX to dla Europy okres bardzo burzliwy. Najpierw Rewolucja Francuska potem okres wojen napoleońskich (1803 – 1815) miały całą Europę przewrócić do góry nogami. Sprawcą pożogi wojennej był najsłynniejszy Korsykanin pochodzenia włoskiego - Napoleon Bonaparte, cesarz Francji. Wojna Francji z zaborcami Polski obudziła nadzieje wśród Polaków na odrodzenie państwa. Istotnie, w 1807 roku powstało z pozoru suwerenne Księstwo Warszawskie posiadające konstytucję, sejm, rząd i armię, ale w rzeczywistości było to terytorium zależne od Cesarstwa Francji. Nie przetrwało ono długo. Zniknęło z mapy Europy jak armia Napoleona pod Waterloo w 1815 r. W tym samym roku zakończyły się obrady międzynarodowej konferencji (złożonej z przedstawicieli szesnastu państw europejskich), z racji miejsca gdzie toczyły się spotkania, nazwanej Kongresem Wiedeńskim (wrzesień 1814 – czerwiec 1815). Głównym celem obrad było ustanowienie nowego porządku w Europie. Postanowienia Kongresu dotyczyły także ziem polskich.
Pamiętny rok - część IX
„Kilka partii, jak Grabowskiego, Warszawskie Dzieci, Zielińskiego przeciągnęło przez miasto. Szczególniej była piękną pierwsza: konie kare dobranej maści, umundurowanie zupełne, chorągiewki, lance, belgijskie sztucery czyniły piękny widok, na który serce zatętniło radośnie”. Tak Władysław Matlakowski zapamiętał jeden z powstańczych oddziałów ciągnący przez Warkę. Pochodzący z Warki lekarz i etnograf był świadkiem pamiętnego roku 1863, kiedy to Polacy ponownie chwycili za broń by walczyć z carskim zaborcą o niepodległość. Echa tamtych wydarzeń były dobrze słyszalne przez mieszkańców nadpilickiego grodu. Sama Warka też stałą się areną dramatów, które wstrząsnęły miejscową ludnością.
„Całkiem nowe nastają czasy” - część X
„Nowe nastają czasy, niestety, aż nadto prozaiczne czasy: jakiś wewnętrzny niepokój trawi społeczeństwo ludzkie i odwraca je od rzeczy idealnych i podnioślejszych ku rzeczom poziomym, materialnym i ziemskim”.
„Przeżywamy czasy niezwykłe, coś się na świecie zepsuło: rozlała się wśród społeczeństwa szerokim potokiem niesłychana dotąd nienawiść. Tworzą się różne wzajemnie się zwalczające partje: brat występuje przeciwko bratu… że doprawdy, patrząc na to co się dzieje, człowiekowi i żyć już nie miło. Nienawiścią przejęci ludzie błotem obrzucają naszą przeszłość, co gorsza są już tacy, co tchną nienawiścią do własnej ojczyzny i do swoich rodaków”.
Słowa te napisał ksiądz Marceli Ciemniewski w latach dwudziestych ubiegłego wieku we wstępie do „Dzieje miasta Warki” i w słowie wstępnym do pierwszego numeru „Gawęd Wieczornych”. Minęło prawie sto lat od wydania tej publikacji, a słowa te stają się niestety w naszych czasach coraz bardziej jakże aktualne i prawdziwe. Kim był ksiądz Marceli Ciemniewski – wizjonerem czy wnikliwym obserwatorem swoich czasów, a jednocześnie „gorliwym kapłanem, żarliwym patriotą, miłośnikiem Warki”?
Trudne początki - część XI
„W początkach listopada 1918 r. wieczorem rozległy się strzały karabinowe i młodzież warecka rozbroiła żołnierzy niemieckich, toż jednocześnie uczyniono w całym kraju jakby za danym sygnałem. Ludność na ogół humanitarnie się zachowywała względem swych dręczycieli” – pisał w „Dziejach miasta Warki” ks. Ciemniewski, zakończył się ponad 3-letni okres niemieckiej okupacji miasta.
Dla odrodzonej RP rozpoczynał się niezwykle trudny okres tworzenia struktur państwa na ziemiach złożonych z trzech odmiennych zaborów, okres walki o granice - wschodnią z sowietami, południową w ciężkich bojach powstań śląskich.
1939 - część XII
Komunikat specjalny nadany 1 września 1939 r. przez wszystkie rozgłośnie Polskiego Radia zaczynający się od słów „A więc wojna…” informował o przekroczeniu polskiej granicy przez wojska niemieckie.
Do Warki dotarły one 8 września 1939 r. , kiedy to do miasta wkroczyły oddziały 1 Dywizji Pancernej. Zaczęła się okupacja. Warczanie, jak również mieszkańcy okolicznych wsi podzielili los wszystkich Polaków. Ziemie polskie zostały rozdzielone między dwóch okupantów: Niemcy i Związek Radziecki.
- Szczegóły
- Kategoria: Podstrony
„Dawniej było tu silne tętno życia i płynęła chwała Boża, szczególniej podczas Adwentu, Majowego Nabożeństwa i na rozgłośny odpust na Matkę Bożą Szkaplerzną. Mury nie były w stanie pomieścić tłumów ludu, który przybywał zapisując się do Bractwa Szkaplerza.” W. Matlakowski za: Szkaplerz i Korona. Z kart historii wareckiego obrazu Matki Bożej Szkaplerznej, str.18 (zdj. 1)
W dzisiejszych czasach żyjemy w ciągłym biegu. W ostatnim okresie zatrzymani nieco przez pandemię, kwarantannę lub chorobę, może trochę bardziej zastanawiamy się nad mijającym czasem i rytmem naszego życia. Swego rodzaju cezurę czasową stanowi początek pandemii i kolejne okresy przymusowego lockdownu. Chyba każdy z nas przynajmniej raz powiedział, że coś wydarzyło się przed covid-em. A jak to było kiedyś? Co wyznaczało rytm dnia i roku mieszkańców Warki. Nie było przecież zegarków, nie trzeba było zdążyć na pociąg, na określoną godzinę do pracy czy chociażby na ulubiony serial w telewizji. Czym się kierowano?
Niezwykle ważnym czynnikiem wpływającym na rytm życia mieszkańców Warki była religia. Poszczególne pory dnia określano m.in. nazwami modlitw. I tak np. „na jutrznię” oznaczało o wschodzie słońca, „na Anioł Pański” to południe a „na kompletę” - na wieczór, tuż przed spoczynkiem. Rytm roku z kolei wyznaczały święta kościelne, zarówno te wynikające z kalendarza liturgicznego jak również wspomnienia świętych. Do dnia dzisiejszego, zwłaszcza na wsiach, funkcjonują przysłowia związane ze świętymi np. „Na świętego Grzegorza idzie zima do morza”, „Jak Barbara po lodzie, Boże Narodzenie po wodzie”, „Gdy liście przed Marcinem nie upadają, to mroźną zimę przepowiadają”. Ważnymi wydarzeniami w miasteczkach były odpusty, które oprócz charakteru religijnego były też okazją do rozrywki. Biorąc to wszystko pod uwagę, nie powinien dziwić fakt, że w takim niewielkim miasteczku jak Warka funkcjonowało aż siedem kościołów. Większość mieszkańców uczęszczała do nich regularnie uczestnicząc w licznych nabożeństwach. Uważano bowiem, że od gorliwości w wypełnianiu obowiązków religijnych zależy powodzenie w życiu codziennym, a wszelkie nieszczęścia są karą za ich zaniedbywanie. Osoby, które chciały głębiej uczestniczyć w praktykach religijnych zapisywały się do różnego rodzaju bractw czyli konfraterni, sodalicji lub kongregacji. Było ich bardzo wiele. Poszczególne organizacje miały różne cele, a przynależność do nich wiązała się z obowiązkiem udziału w określonych nabożeństwach i procesjach, odmawianiem modlitw i wspieraniem inicjatyw. Każdy zawód miał swojego patrona. Cechy odprawiały nabożeństwa ku ich czci, stawiały im ołtarze. Poszczególne zakony szerzyły kulty różnych świętych najczęściej związanych z zakonem, np. franciszkanie szczególnie poważali św. Antoniego, który jest patronem m.in. osób chorych, kalekich, ubogich, opiekunem więźniów, podróżujących i zagubionych. Do niektórych świętych zwracano się w szczególnych wypadkach, np. od moru i chorób zakaźnych bronił św. Antoni, Roch lub Sebastian, od pożaru św. Florian, od powodzi św. Jan Nepomucen. W szczególnych sytuacjach odprawiano specjalne nabożeństwa, np. w celu obrony przed epidemiami. Z tej okazji wznoszono też specjalne krzyże, tzw. karawaki. (zdj. 2)
Religijność często łączyła się z zabobonami. Poświęcone przedmioty stosowano jako ochronę lub posługiwano się nimi np. w celu sprowadzenia deszczu, urodzaju, wytępienia szkodników, stosowano w lecznictwie.
Wracając do Warki, lustracja z 1765 roku mówi o siedmiu wareckich świątyniach. Wymienia kościół farny, czyli istniejący do dziś kościół pw. Św. Mikołaja, kościół ojców dominikanów pw. Św. Stanisława, drewniane kościółki św. Ducha, św. Leonarda i św. Barbary, murowany ale będący już wówczas w złym stanie kościół św. Anny oraz kościół i klasztor ojców franciszkanów. (zdj. 3)
To z franciszkanami właśnie wiąże się wspominana dziś data 1628. W tym to właśnie roku Katarzyna z Boglewic sprowadziła zakon do Warki. Nie wiemy dlaczego zdecydowała się przeznaczyć znaczną część swojego majątku na wsparcie franciszkanów. Często fundacje miały być oznaką szczególnej religijności, czasem dzięki nim donator chciał wybłagać pewne łaski, a czasem miała to być pokuta za grzechy. Ze źródeł wiemy, że w 1634 r. Katarzyna ufundowała franciszkanom drewniany kościół i klasztor. W 1652 r. podjęto budowę fundamentów murowanej świątyni. Następnie budowę kontynuowano pod koniec stulecia, wznosząc prezbiterium i Kaplicę Pana Jezusa Ukrzyżowanego, w późniejszym okresie połączoną z kościołem. Dlaczego fundatorka sprowadziła do naszego miasta właśnie ten zakon? Możemy się tylko domyślać.
Franciszkanie czyli Bracia Mniejsi to męski zakon żebrzący, założony przez Franciszka z Asyżu w 1209 roku. Pierwotna reguła nakazywała zakonnikom całkowite ubóstwo, co oznaczało, że ani mnisi, ani cały zakon nie mogli nic posiadać. Ich głównym zadaniem była działalność kaznodziejska, zwłaszcza wśród plebsu miejskiego. Mieli oni przeciwdziałać herezji i buntom społecznym prostego ludu poprzez przykład dobrowolnego, znoszonego z radością ubóstwa. Z czasem regułę zakonu złagodzono, a w 1279 r. papież Mikołaj III zezwolił na posiadanie przez zgromadzenie dóbr materialnych, których formalnym właścicielem miał być kościół. W 1517 roku nastąpił w zakonie rozłam na skrzydło bardziej rygorystyczne, tzw. obserwantów, zwanych w Polsce bernardynami oraz zwolenników złagodzonej reguły zwanych Braćmi Mniejszymi Konwentualnymi czyli franciszkanami, którzy utworzyli w Polsce osobną prowincję. Strój franciszkański stanowił początkowo popielaty habit z kapturem i biały pasek. Później kolor habitu zmieniono na czarny. (zdj.4)
Z przytaczanej już w poprzednim numerze „Kuriera Wareckiego” lustracji wiemy, że Warka w XVI w. była miasteczkiem, które niezwykle dynamicznie się rozwijało. Jej mieszkańcy zajmowali się głównie handlem i rzemiosłem. Funkcjonowało tu wiele cechów. Jak w każdym społeczeństwie było tu dość duże rozwarstwienie pod względem zamożności. Zapewne nie brakowało biedoty, ludzi chorych i potrzebujących wsparcia. Trzeba też pamiętać, że ludność XVII-wiecznych miasteczek była w zdecydowanej większości analfabetami. Dlatego to właśnie franciszkanie, powołani do służby wśród biednych, mieli tu doskonałe pole do działania. Jak można wywnioskować ze źródeł, dość dobrze się ze swoich zadań wywiązywali, ponieważ mieszczanie doceniając ich pracę ofiarowali im kościół św. Leonarda. Po protestach proboszcza z kościoła farnego, zakonnicy świątynię zwrócili i rozpoczęli budowę własnej. (zdj.5)
Podczas potopu szwedzkiego miasto zostało mocno zniszczone. Klasztor ocalał z pożaru, ale był kilkakrotnie napadany i rabowany przez Szwedów. Między innymi 3 sierpnia, po uroczystości Matki Boskiej Anielskiej - święta patronalnego obchodzonego bardzo uroczyście w kościołach i klasztorach franciszkańskich. O tym, co wówczas zaszło możemy dowiedzieć się z „Dziejów miasta Warki” Ks. Ciemniewskiego, który cytuje pracę franciszkanina Ludwika Elbinga „Relacya o wielkiej świątnicy Assyzkiej”.
„Na koniec 1655 r. nazajutrz po uroczystość N.M. P. Anielskiej, ciż Szwedzi wpadli tam (…) i naprzód zarwali Br. Ludwika Przezwickiego, kleryka, którego o srebra kościelne różnemi katowniami męczyli, siekili i bili demum impudenter tractarunt, z których mąk w kilka dni umarł.
Ponim Br. Walerjana Kosińskiego, laiczka na tortury wzięto, o skarby i o depozyty pytając, w kościele do ławki przywiązanego bili, tłukli i siekli, a gdy nic na nim wybadać nie mogli, szpadą przebili i umarłego odbiegli. Z tegoż konwentu ukrywał się ks. Klemens Dąbski, staruszek blizko 70 lat mający, któremu gdy prowiantu nie stało, wyszedł do pewnej wioski Wólka nazwanej, dla uproszenia chleba, gdzie od okrutnych nadybany Szwedów wielorako in odeim fidei Catholicae męczony, na koniec w skronie przestrzelony zabity został, tamże od katolików pogrzebiony. Czwarty Br. Marcin 3. Zak. Ś-go Franciszka w konwencie od Szwedów pojmany o srebra i depozyta rozmaicie dręczony, nakoniec głową na dół zawieszony, pod którym gnój palono i dymem go owym smrodliwym duszono, której katowni i krwi z wnętrzności oberwanej cieknącej, więcej znosić nie mogąc, o niektórych kościelnych zachowanych powiedział rzeczach, skąd zaraz z kija na którym wisiał był zdjęty, lecz od nowoprzybyłych żołnierzy także pytających o srebra i rzeczy kościelne, okrutnie bity kijami poszedł do Pana. Ciało jego pobożne pochowały matrony, gdyż mężczyzn nie było. Tego czasu brat Rufin Gabiński, laiczek ukrywał się tam w grobie, lecz znaleziony wiele odniósł bicia, potem od Niemca pewnego żołnierza, w głowę 14 razy raniony i szpadą przez gardło, albo raczej przez skórę na szyi przebity, za umarłego odbiegły, z woli jednak Boskiej nie umarł, ale póki żył opłakiwał, że się nie stał godnym korony męczeńskiej.”
Ks. Ciemniewski wspomina również o tym, że w XVIII w. klasztor został napadnięty i obrabowany przez moskali i kozaków.
W latach 1726 - 1728 posługę w klasztorze franciszkanów w Warce pełnił ojciec Rafał Chyliński, który szczególną troską otaczał ubogich mieszkańców miasta. W 1991 roku został on beatyfikowany przez papieża Jana Pawła II. (zdj. 6)
W II poł XVIII w., przez 12 lat, gwardianem klasztoru był ojciec Paulin Sękowski. Dokończył on budowę klasztoru i kościoła, powiększył ogród, wystawił folwark, browar i kamieniczkę. Uporządkował pola i zwiększył dochody klasztoru poprzez oprocentowanie pożyczek. Utrzymywał też ścisłą dyscyplinę wśród zakonników, nierzadko stosując kary cielesne. W 1746 roku dzięki staraniom ks. Sękowskiego ukończono budowę fasady i dwóch wież kościoła. Świątynię konsekrowano w 1793 roku. Wielokrotnie na przestrzeni wieków prowadzono prace konserwatorskie.
Po trzecim rozbiorze Warka znalazła się w granicach Prus. Zaborcy planowali przenieść do wareckiego klasztoru franciszkanów z Warszawy. W tym celu w 1802 r. przeprowadzili prace remontowe. W związku ze zmianą granic, ich plan nie został zrealizowany. W 1815 roku Warka znalazła się w granicach Królestwa Polskiego będącego pod panowaniem cara rosyjskiego. Kościół franciszkański służył wówczas jako garnizonowy dla polskich żołnierzy rakietników. Uczestniczyli oni w nabożeństwach razem z zakonnikami. Żołnierze ci wzięli udział w Powstaniu Listopadowym. Bili się m.in. pod Olszynką Grochowską. Po powstaniu już nie wrócili do Warki, a władze w ramach represji zarekwirowały kościelne dzwony. (zdj. 7)
Franciszkanie prowadzili jedyną szkołę elementarną dla ludności polskiej. Uczyli się w niej chłopcy z zamożniejszych rodzin. Nauka była płatna. Rodzice uiszczali dobrowolną opłatę. Według tradycji do szkoły tej uczęszczał Kazimierz Pułaski. Uczył się w niej również Jan Mikołaj Matlakowski i jego dzieci. Niejednokrotnie wspierał placówkę finansowo Piotr Wysocki, o czym W. Matlakowski pisze w swoich pamiętnikach.
Niestety działalność franciszkanów w Warce została brutalnie przerwana. Już w latach 20. XIX w. rozpoczęto przygotowania do kasaty klasztorów katolickich w Imperium Rosyjskim. Od 1823 roku utrudniano przyjmowanie nowicjuszy. Później skarb państwa przejął majątki klasztorne, a następnie wprowadzono zakaz kształcenia kleryków we własnych klasztorach. W 1850 wydano nakaz likwidacji klasztorów, w których przebywało poniżej 8 zakonników. Po upadku powstania styczniowego, w ramach represji za jego poparcie przez wielu księży zakonnych, braci i kleryków władze rosyjskie postanowiły zlikwidować klasztory w Królestwie Kongresowym. Podpisany przez Aleksandra II ukaz kasacyjny, został podany do publicznej wiadomości 8 listopada 1864 roku, w „Dzienniku Praw Królestwa Polskiego". Te klasztory, którym udowodniono udział w powstaniu, miały być likwidowane. Pozostawiono jedynie kilka, w których mieli pozostać aż do śmierci zakonnicy z likwidowanych placówek. Niektóre budynki klasztorne przejmowane były przez biskupów na cele diecezjalne, na rezydencje, seminaria itp. W wielu ulokowano instytucje państwowe. Wiele gmachów niszczało. (zdj. 8)
Kasację wareckiego klasztoru przeprowadzono nocą, z 27 na 28 listopada 1864 roku. Tak te wydarzenia opisuje ks. Ciemniewski: „…późną nocą, gdy zakonnicy byli we śnie pogrążeni, werwali się moskale do klasztoru i rozkazali z twardego snu rozbudzonym zakonnikom natychmiast do drogi się szykować. Zakonnicy do swej siedziby przywykli, ludzie już niemłodzi ze łzami w oczach cele swe ubogie opuszczali. Jeden ze staruszków prawie przytomność z żalu utracił, prosił najeźdźców, aby mu pozwolono po raz ostatni… w piecu sobie napalić… Bezzwłocznie tejże nocy brutalnie wywieziono wszystkich zakonników prócz jednego, którego zostawiono dla obsługi kościoła.”
Po kasacie klasztoru prowadzoną przez nich szkołę przejęły władze państwowe i obok szkoły dla chłopców utworzyły placówkę żeńską. Część budynków oddano gminie ewangelickiej z przeznaczeniem na dom modlitwy i szkołę. W pozostałej części ustanowiono koszary i więzienie.
Tak więc po ponad dwustu latach zakończył się pobyt franciszkanów w Warce. Przez cały ten okres znacząco wpływali oni na życie mieszczan. Pełnili posługę wśród biednych, uczyli dzieci, gromadzili wiernych na modlitwie. Prawdopodobnie wraz z zakonnikami pojawił się w Warce Obraz Matki Bożej Szkaplerznej oraz Bractwo Szkaplerza Najświętszej Maryi Panny (zdj.). 16 lipca - w święto Matki Bożej Szkaplerznej obchodzony jest odpust. Franciszkanie słynęli m.in. z nabożeństw odprawianych co piątek w wielkim poście. Była to tzw. pasja franciszkańska składająca się z pieśni innych niż gorzkie żale. Po kasacie klasztoru zwyczaj ten kontynuował niejaki Gaworski wraz z grupą wiernych z Niemojewic. (zdj. 9)
Elwira Zawadzka
Słowniczek
Gwardian - przełożony domu zakonnego w zgromadzeniu funkcjonującym w oparciu o regułę zakonną Franciszka z Asyżu
Laiczek - osoba świecka, tu prawdopodobnie w znaczeniu - przed złożeniem ślubów
Kasata - likwidacja klasztoru lub całego zakonu przez władze
Karawaka - inaczej krzyż choleryczny lub krzyż morowy, składa się z belki pionowej i dwóch poziomych, z których górna jest zazwyczaj nieco krótsza; nazwa pochodzi od miasta Caravaca w Hiszpanii, w którym taki krzyż wzniesiono po raz pierwszy prawdopodobnie w XVI w., w późniejszym okresie noszono również medaliki w tym kształcie, które miały chronić przed wszelkimi nieszczęściami
https://muzeumpulaski.pl/podstrony?start=30#sigProIdcbe0436818